czwartek, 19 czerwca 2014

Rozdział 65.

Audrey's POV:

Palce Harry'ego bawiły się moimi pod stołem podczas śniadania, dodatkowo czasami gilgocząc moją dłoń, powodując tym, że chichotałam lekko, jednak w końcu klepnęłam go ostrzegawczo, co umyślne zignorował i robił to dalej. Za trzecim razem, gdy od straszliwie uroczego zmieniło się to w straszliwie wkurzające (ale ciągle w jakimś stopniu urocze).

- Jeszcze jeden raz i obetnę ci ręce, Styles! - Ostrzegłam.

Odsunął swoje dłonie z przestraszonym spojrzeniem. - Tylko nie moje bezcenne dłonie!

- Więc przestań mnie gilgotać.

- Jesteś w złym humorze.

- Nie, to ty jesteś wkurzający i nasze spotkanie jest za godzinę, a ja naprawdę nie chcę na nie iść. - Jedna godzina, to znaczy, że miałam jedną godzinę by powiedzieć Harry'emu o mojej rodzinie. Moje oczy zamknęły się, pokręciłam głową, przywołując siebie do rzeczywistości, gdzie teraz Harry dźgał mnie w boki. - Zabiję cię.

- Powiedz mi, co się dzieje.

- Przestań mnie gilgotać.

- Powiedz mi.

Jęknęłam sfrustrowana i pokonana położyłam głowę na stół. Prychnął dumnie obok mnie, wiedząc, że przez dręczenie mnie zawsze dostanie to, czego chciał. Mógł również dostać to robiąc te swoje urocze oczy szczeniaczka, które były słodsze niż cokolwiek widziałam wcześniej, ale nie byłam pewna, czy o tym wiedział.

Zakaszlał cicho, przywołując mnie z powrotem do rzeczywistości. Przewróciłam oczami i wstałam, biorąc go za rękę i prowadząc w kierunku balkonu. Anne i Gemma były w swoich pokojach, pakując się, z powodu tego, że dzisiaj wieczorem wyjeżdżały.

Harry przyciągnął mnie do siebie na kolana, gdy usiedliśmy, łatwo obejmując moją talię i wtulając się w moją szyję. Westchnęłam i podkuliłam kolana do piersi, więc tak naprawdę teraz czule trzymał całą moją sylwetkę swoimi szerokimi ramionami.

- Więc, o co chodzi? O to spotkanie? Już i tak nie zmuszą nas do zrobienia jeszcze gorszych rzeczy, chyba się nie da. - Zauważył. Żułam wargę, gdy decydowałam się, jak mam mu odpowiedzieć.

- W pewnym sensie chodzi o spotkanie. Wiem, o co będzie chodziło.

- I? - Naciskał.

- Będzie o, uh, mojej rodzinie. - Wymamrotałam, chowając swoją głowę w zagłębieniu jego szyi, unikając jego zmieszanego spojrzenia, które wiedziałam, że mi rzuca, gdy zaczęłam mówić dalej. - Jest nagranie nas w sklepie, gdy mówię ci, że nie chcę, żebyś spotkał moją rodzinę.

- I? Dlaczego musieliby robić przez to spotkanie?

Niski jęk wydobył się z mojego gardła. - Bo moja rodzina nie jest odpowiednia dla naszego wizerunku. I nawet z nimi już nie rozmawiam, okej?

Nastała chwila ciszy, gdy przyswajał informację i masował swoimi dłońmi moje plecy, lekko drapiąc mnie paznokciami w taki sposób, wiedział, że mnie uspokoi. - Dlaczego nie? Dlaczego z nimi nie rozmawiasz?

- Oni nie chcieli, żebym była aktorką. Moja mama... ona jest... ekscentryczna, mówiąc łagodnie. Hmm nie jest zbyt sprawna na umyśle. I, uh, mój tato potrzebował mojej pomocy. A ja odeszłam. Zostawiłam ich w Teksasie i przyjechałam tutaj, a teraz moje życie jest idealnie, rozumiesz? Na dodatek, boję się wrócić.

Harry nie odzywał się przez parę minut. Jedynym dźwiękiem były jego głębokie oddechy, gdy mnie trzymał, i moje nierówne, gdy czekałam na jego reakcję. Tak naprawdę, opuściłam moją rodzinę, gdy potrzebowała mnie najmocniej, i to było pewne, że prędzej czy później, wyjdzie do mediów i managementu, i nie ma mowy, że to wszystko się dobrze skończy.

- Cóż, wrócimy tam razem. - W końcu wymruczał.

- Co?! Oszalałeś?

- Nie. - Pociągnął mnie za ramię, by odwrócić mnie twarzą do niego. Wpatrywał się we mnie z najbardziej szczerym spojrzeniem, jakie kiedykolwiek widziałam na jego twarzy. - Wyjedziemy z Londynu dzisiaj wieczorem, wtedy gdy moja rodzina. I pojedziemy, by ich zobaczyć.

- To nie takie łatwe. - Rzuciłam, schodząc mu z kolan. Poszłam przed siebie i oparłam swoje łokcie na balkonie, patrząc na miasto. - Nie mogę tak po prostu się tam pokazać.

- Dlaczego nie? To twoja rodzina.

- Tak, ta którą zostawiłam.

- Audrey, bądź rozsądna.

Odwróciłam się i przeszłam koło niego z powrotem do środka, minęłam jego siostrę, która rzuciła mi dziwne spojrzenie i weszłam do naszej sypialni. Moje ubrania były poupychane w walizce, bo wiedziałam, że Modest! i tak zmusi nas do powrotu. I prawdopodobnie będzie chciał mnóstwa zdjęć.

Gdy godzinę później wyszłam z pokoju, Harry czekał na mnie na kanapie z głową w swoich dłoniach. Gemma i Anne nie było w pobliżu, przypuszczalnie wyszły spędzić ostatnie godziny, zwiedzając miasto.

Wstał, gdy mnie zobaczył, nie mówiąc słowa, wyszliśmy z domu w ciszy. Podróż windą była niezręczna, nasza dwójka stała po przeciwnych stronach w tym małym pomieszczeniu wgapiając się w siebie. Tylko to, że gdy drzwi się otworzyły i kamery mogły nas zobaczyć przez okna, spowodowało, że nasze dłonie ponownie się złączyły.

- Gotowi? - Zawołał Paul, gdy wstał z krzesła, w którym na nas czekał. Harry popatrzył na niego, nie wiedząc, o co chodzi.

- Kiedy się tutaj dostałeś? - Zaśmiał się.

- Parę godzin temu. Auto już czeka, chodźmy. - Zażądał.



Przepychaliśmy się przez tłum krzyczących fanów,  kierując się do czarnego SUVa. Właściwie to nie mogliśmy robić sobie dzisiaj zdjęć z fanami z powodu bezpieczeństwa albo czegoś, ale Harry oczywiście o to nie dbał, zważając na to, że zrobił ich chyba z pięćdziesiąt.

W końcu, gdy dostał się do auta, już byliśmy spóźnieni na nasze spotkanie z Modest! Management. Ignorowałam go przez całą jazdę, tak samo jak on, wyglądając przez okno i udając bardzo zainteresowaną widokiem miasta.

Gdy dojechaliśmy pod ogromną centralę Modest!, Harry chwycił moje ramię i zatrzymał mnie, zanim mogłam wysiąść z auta. - Daj nam chwilkę, Paul. - Wymamrotał.

Skrzyżowałam ramiona z przekorą i wpatrywałam się w mojego chłopaka, który przebiegał swoimi dłońmi przez włosy. - Nie możemy być na siebie źli, gdy tam wejdziemy. My przeciwko nim, Aud. Innej opcji nie ma.

- Cóż, nie powinieneś zmuszać mnie do robienia rzeczy, których nie chcę.

- Management i tak będzie kazał nam to zrobić, więc nie wiem, dlaczego w ogóle się kłócimy. To bez sensu. Proszę, po prostu się uspokój, chodźmy tam i zróbmy wszystko co w naszej mocy, by ich wkurzyć.

Nic nie mogłam na to poradzić, ale uśmiechnęłam się do niego. - Dobra.

Wyszczerzył się i z powrotem wciągnął mnie na skórzane fotele SUVa, składając mokre pocałunki na całej mojej twarzy. Przez chwilę udawałam, że go odsuwam, zanim się poddałam i pozwoliłam jego ustom złączyć się z moimi, upojny smak malin, który wyglądało na to, że zawsze był z Harrym, wypełnił moje usta.

Nagle ktoś ostro walnął w okno, a my odsunęliśmy się od siebie, czerwieniąc się wściekle z opuchniętymi ustami, by zobaczyć Paula posyłającego nam potępiające kręcenie głową, gdy ciągle na nas czekał. Popukał ręką w zegarek na swoim nadgarstku, a my niechętnie wyszliśmy z auta.

- Kontrolujcie się, dzieciaki. - Zakpił sobie.

Harry zachichotał i pieszczotliwie przyciągnął mnie do swojego boku. - To ciężkie, Paul. Szczególnie, gdy...

- Tutaj ci przerwę. - Przerwał mu ze śmiechem ochroniarz. Harry wybuchnął śmiechem i pocałował mnie jeszcze raz, gdy weszliśmy w nieprzyjemne wnętrze budynku. Od razu, nasze uśmiechy zniknęły, gdy zobaczyliśmy Annie niecierpliwie czekającą na nas, jak zwykle piszącą coś na swoim telefonie.

Gdy nas zobaczyła, skinęła w naszym kierunku palcem. - Idziemy. Wasza dwójka musi przestać się wszędzie spóźniać.

- Annie, przyjechaliśmy najszybciej, jak mogliśmy. - Jęknął Harry. - Naprawdę, naprawdę chciałem cię zobaczyć. To jest takie ciężkie, nie widzieć, twojej promieniejącej twarzy każdego dnia.

Jej ramiona napięły się, ale szła dalej, powodując tylko, ze kontynuowaliśmy nasze wybryki. - To prawda. - Wtrąciłam. - Płakał za tobą poprzedniej nocy.

- Tak, a potem Audrey zasnęła patrząc na twoje zdjęcie. Rozwalasz nas związek.

Odwróciła się na pięcie, gdy zatrzymaliśmy się przed ogromnymi drzwiami, złość i zirytowanie pokrywały całą jej twarz. - Chociaż się postarajcie być profesjonalistami na tym spotkaniu, proszę.

Harry zasalutował. - Tak jest, Anniekinz.

Jęknęła ponownie i otworzyła drzwi, ukazując nam biuro, które było bardzo podobne do tego w Los Angeles, do którego tak często chodziliśmy. Dwójka mężczyzn, wyglądających na ważnych, siedziała za stołem z ogromną ilością papierów przed nimi.

- Pan Styles, panienka Benton. - Powitał nas jeden. - Jestem Jack. Jestem tutaj zamiast Simona. Mamy tylko parę rzeczy o których chcemy porozmawiać z waszą dwójką i wkrótce będziecie wolni.

Harry jęknął i usiadł, wskazując mi krzesło obok niego. - Super. Zacznij już mówić, proszę.

Mężczyzna wyglądał na zaskoczonego, ale zaczął przeglądać papiery. - Pierwsza sprawa to rodzina Audrey, która teraz jak już wiecie, jest problemem. Już kupiliśmy wasze bilety na wieczorny lot. Annie poda wam więcej szczegółów.

- Super. Czy możemy już iść? - Rzucił Harry.

- Nie, oczywiście, że nie. Mamy jeszcze parę innych rzeczy do przedyskutowania.

Mój żołądek skręcił się. Więcej rzeczy do przedyskutowania z managementem, nigdy nie było czymś dobrym. Mężczyzna przesuwał jeszcze więcej papierów, gdy moje dłonie zaczęły się pocić. Dłoń Harry'ego odnalazła moje kolano i zaczęła je kojąco trzeć. Popatrzyłam w górę, by zobaczyć jak uderza w swoją wargę, by powiedzieć mi, żebym przestała żuć moją; mój nerwowy odruch, którego stanowczo nienawidził.

- Więc, po pierwsze trasa. Zaczyna się za miesiąc.

- Serio? Nie miałem pojęcia. - Odparował sucho Harry. Mężczyzna przewrócił oczami i kontynuował.

- Audrey będzie kręciła film, ale będzie często do ciebie latać, by cię widywać. Premiera This Is Us, filmu chłopców, odbędzie się za dwa miesiące w Londynie, oczywiście wasza dwójka się na niej pojawi. Premiera filmu Audrey będzie miesiąc później i wtedy kontrakt się skończy.

- Okej? Dajesz nam tylko uaktualnienie czy...? - Spytałam, zmieszana.

Mężczyzna pokręcił protekcjonalnie głową. - Nie, dajemy wam cały plan, bo wasza dwójka będzie bardzo, bardzo zajęta. Musimy utrzymywać "bardzo zaangażowany w związek" wizerunek Harry'ego, podczas gdy wasza dwójka nie będzie się spotykać tak często.

Wyrzuciłam swoje dłonie w irytacji. - Po prostu kurwa powiedzcie nam, co chcecie, żebyśmy zrobili. Rozumiemy, że będzie daleko, ale oczywiście, że będziemy się spotykać tak często, jak to możliwe. Co to za wielka sprawa?

Mężczyzna popatrzył na mnie, jakby chciał mnie zabić, powodując tym, że Harry pochylił się do mnie troskliwie. Annie popatrzyła na nas nerwowo, ciągle przebierając papierami, tak jakbyśmy zaraz mieli usłyszeć jakieś bardzo złe wiadomości. Harry popatrzył na mnie i wzruszył ramionami, wyglądając na tak zmieszanego, jak ja. W końcu, mężczyzna odchrząknął i przesunął w naszym kierunku jakiś paper.

- Audrey, twoja rodzina przeprowadzi się do LA, by pomóc ci z twoim wizerunkiem. Ty i Harry będziecie spędzać z nimi bardzo dużo czasu. W zasadzie, twoja młodsza siostra będzie najprawdopodobniej zawsze jeździła z tobą, by go odwiedzać.
________________________________________________
Hej kochani ;*
Jeny, teraz tak do mnie doszło, że to już 65 rozdział ;o Jak ten czas szybko leci ;)
Hmm rodzina Aud w LA? Tak właśnie myślałam, że coś jest nie tak z jej mamą ;o No więc teraz tylko czekamy na ich pierwsze spotkanie ;))
Widzimy się, jak zwykle, w sobotę xx

#muchlove N.

PS. Jedno słowo na dole, poproszę! xx

14 komentarzy:

  1. Czuje, ze z tego nie wyjdzie nic dobrego.. Kochana twoje tlumaczebie jak zawsze perfekcyjne, do zobaczenia w sobote xoxox

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział, ale modest już mnie wkurza -.-

    OdpowiedzUsuń
  3. taki sobie :)
    no ale co :*
    czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg,ciekawe co z tego wyjdzie.Ile będzie jeszcze rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
  5. O jezu, ale ich wkopali z tą rodziną Aud masakra ale będzie ciekawie, dziękuję za tłumaczenie <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś czuję że bedzie masakra ;o ;3
    Jesteś najlepsza , do soboty <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Serio przeprowadzają się do nich? O jej.
    Czekam :3

    OdpowiedzUsuń
  8. Supeeeerr rozdzial ^^ 65 :O niedlugo 66 :O potem 67 :OO kooocham !

    OdpowiedzUsuń
  9. O cholera. To jest świetne *.*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetne <3 ~Justyna :**

    OdpowiedzUsuń
  11. Jak to rodzina Aud w LA? TO się źle skończy -_- xx

    OdpowiedzUsuń