poniedziałek, 23 czerwca 2014

Rozdział 67.

Audrey's POV:

Harry patrzył na mnie oczami pełnymi troski przez całą drogę do restauracji, która była, jak na ironię, tą samą restauracją, do której poszliśmy na naszą pierwszą "randkę." Przez całą jazdę po prostu patrzyłam przez okno i starałam się oddychać wolno i równomiernie, i zmusić moje serce by zaczęło bić w normalnym tempie.

Gdy sięgnął i chwycił moją dłoń w swoją, pozwalając swoim kciukom wędrować po wnętrzu mojej dłoni, od razu się uspokoiłam. Tak jakby tylko jego dotyk był wystarczający, by spowodować, że zapomniałam, że zaraz będziemy robić coś, czego chciałam najmniej na całym świecie.

- No dalej, na pewno nie będzie tak źle. - Powiedział cicho.

- Zobaczymy co powiesz, po spotkaniu.

- Aud, po prostu się uspokój. - Prychnął, gdy wjeżdżał na parking. - Przestań być tak negatywnie nastawiona.

Przewróciłam oczami, wychodząc z auta. - A kiedy ty stałeś się panem optymistą?

Rzucił mi tylko bezczelny uśmiech, otaczając ramieniem moją talię i poprowadził mnie do wejścia restauracji, gdzie czekał już na nas mały tłum paparazzich. Jak zazwyczaj, zaczęli krzyczeć nasze imiona i robili tak wiele zdjęć, ile tylko mogli, podczas gdy Harry groźnie patrzył na każdego, kto zaczynał chociaż odrobinę za blisko do nas podchodzić.

Gdy w końcu weszliśmy do środka, podszedł do lady i rzucił dziewczynie mały uśmiech. - Cześć. Mamy rezerwację, najprawdopodobniej na nazwisko Benton. Albo na Styles.

- J-jest na Benton. - Wyjąkała, oczywiście zaaferowana faktem, że Harry Styles stał na przeciwko niej. - Reszta osób już jest, więc j-jeśli jesteście gotowi.

Rzucił jej miły uśmiech i skinął głową, ale wtedy ja wtopiłam swoje palce w jego ramię i cicho jęknęłam, od razu się odwrócił i otoczył mnie w ciepłym, kojącym uścisku. Kelnerka wymamrotała. - C-cóż, więc powiedziecie mi, gdy już będziecie gotowi.

- Audrey, nie świruj. - Wymamrotał Harry. A ja tylko jeszcze bardziej wtuliłam swoją twarz w jego pierś, pozwalając moim palcom zacisnąć się na delikatnym materiale jego koszulki w desperacji. - Musimy tam iść.

- Wolałabym nie. - Wyznałam słabo.

Zaśmiał się cicho i wziął moją twarz w swoje dłonie, podnosząc ją i patrząc na mnie, złączając nasze spojrzenia. - Audrey Benton, mamy zamiar spotkać twoją rodzinę właśnie teraz. I to będzie niesamowity czas i ty będziesz niesamowita. I kocham cię.


Po skończeniu swojej przemowy ze zmarszczką pomiędzy moimi brwiami i błagającymi spojrzeniami, skończyłam idąc za moim chłopakiem wzdłuż rzędu stolików. Kelnerka w końcu zatrzymała się przy okrągłym stole na tyłach, a ja uniosłam swoją głowę z ramienia Harry'ego, by zobaczyć trzy bardzo znajome twarze.

Była tam moja matka, z jej cienkimi, ciemnymi włosami, które były tak bardzo podobne do moich, która wpatrywała się we mnie z ciekawością. Potem zobaczyłam mojego ojca, którego linia włosów widocznie się cofnęła, a on wpatrywał się w moją rękę złączoną z Harry'ego.

Na samym końcu była Lydia, moja młodsza siostra, która wyglądała prawie tak samo jak ja. Głośno strzelała swoją różową gumą do żucia, gdy popatrzyła na mnie, a potem prychnęła i z powrotem skupiła się na swoim telefonie.

- Audrey. - Oznajmił mój ojciec, z niedowierzaniem w głosie, tak jakby nie spodziewał się, że przyjdę, zabolało mnie to. - Przyszłaś.

- Tak. Cokolwiek powie mój szef, robię to.

Harry szturchnął mnie w bok swoim łokciem, a potem popatrzył na mnie nieprzychylnie. - Nie o to jej chodziło. Jestem Harry, tak przy okazji.

Oczy mojego ojca szybko przesunęły się na niego. - Ah, tak, chłopak. Dużo rozmawialiśmy z waszą przyjaciółką Annie.

- Annie, tak. - Skinął głową. - Uh, więc zamówiliście już coś?

- Czy wygląda tak, jakbyśmy zamówili? - Rzuciła Lydia.

Mój ojciec rzucił jej karcące spojrzenie, a matka poklepała ją po ramieniu, mrucząc cicho, gdy Harry i ja wsunęliśmy się na nasze siedzenia. Bawiłam się serwetką na moich kolanach i starałam się skupić na moim luzackim chłopaku, który prezentował się uroczo, by wczuć się tak samo w tę sytuację.

Chrząknął i rozglądnął się po stole. - Więc uhm, jak się macie?

- Dobrze, dziękujemy. A wy? - Odpowiedziała moja matka. Zwężyłam na nią oczy, a ona po prostu się uśmiechnęła. Była inna niż zazwyczaj. Była o wiele normalniejsza niż zazwyczaj.

- Dobrze. Właśnie byliśmy z naszym psem w parku przez cały dzień, niedawno dopiero wróciliśmy z Londynu. - Uśmiechnął się Harry.

Głowa Lydii uniosła się znad jej telefonu ponownie, gdy głośno prychnęła. - Po pierwsze, oczywiście, że byliście sobie w Londynie, kiedy my utknęliśmy tutaj. Po drugie, dlaczego Audrey nie mówi za siebie?

- Jezu. - Wymamrotałam, chowając głowę w dłoniach. - Po prostu załatwmy to wszystko teraz. Dalej, powiedzcie wszystko, co chcecie, zanim wszyscy eksplodujemy.

- Oh, z przyjemnością zacznę. - Lydia odezwała się żarliwie. - Zacznę od tego, że powiem ci, że cię nienawidzę, bo zostawiłaś mnie samą w domu.

Harry szturchnął mnie z szeroko otwartymi oczami. - Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

- Zamknij się, Harry. - Wymamrotałam. - Lydia, to było urocze. Ktoś jeszcze? Tato? Może mama? Co się z tobą dzieje, bo naprawdę grasz całkiem normalną i to mnie w pewien sposób przeraża.

Każdy przy stole wyglądał na zaskoczonego moją nagłą potrzebą szczerości. Harry, który zazwyczaj potrafił poradzić sobie z każdą sytuacją jak mistrz, nawet on poruszył się niezręcznie w swoim siedzeniu z powodu napięcia panującego przy stole.

Zanim ktokolwiek odpowiedział, kelnerka podeszła do nas i przyniosła nam zamówienie drinki, najbardziej skupiając się na Harrym i otrzymując ode mnie spojrzenie. Tak szybko, jak odeszła, całe napięcie znowu wróciło.

Moja matka najpierw chrząknęła, a potem odezwała się. - Cóż, mam teraz nowe leki, Audrey. I jest naprawdę lepiej.

- Oh. Dobrze.

Ostatni odezwał się mój ojciec, który wpatrywał się we mnie przez ten cały czas, ciągle nie wypowiadając ostrych słów, które wiedziałam, że cisnęły mu się na język. Patrzyłam na niego ostrożnie, gdy musnął kącik swoich ust serwetką, zanim się odezwał.

- Cóż, Audrey, cieszę się, że z powrotem wróciliśmy od rozmawiania ze sobą. Rozumiem, dlaczego odeszłaś i jestem z ciebie dumny.

Prawie od razu zadławiłam się swoim napojem, a silne dłonie Harry'ego klepały moje plecy, aż się nie uspokoiłam. Mój ojciec mówiący, że był dumny z rzeczy, które zrobiłam, był ostatnią rzeczą, jakiej się spodziewałam.

Lydia wyglądała jakby myślała o tym samym, gdy wstała szybko, nogi krzesła zaszurały, gdy wymamrotała coś, co brzmiało jak "łazienka".

Drgnęłam, gdy popatrzyłam, jak wychodzi. Najwidoczniej wszyscy oczekiwali, że przyjmie tę sytuację o wiele lepiej, niż ja sama myślałam. Gdy obserwowałam jej znikającą sylwetkę, Harry pochylił się i wtulił swój nos do mojego ucha.

- Idź z nią pogadać. - Wyszeptał.

Wiedziałam, że ma rację, więc jęknęłam sfrustrowana, idąc za moją siostrą do łazienki i czekając na nią na zewnątrz. Parę minut później wyszła, zatrzymując się szybko, gdy zobaczyła mnie, opierającą się o ścianę, a potem jęknęła.

- Czy nie mogę nawet w spokoju pójść do łazienki? - Rzuciła.

- Lydia, czy możemy po prostu pogadać? Jak dorośli?

Głośno prychnęła. - Mam tylko piętnaście lat, naprawdę nie potrzebuję być jeszcze dorosła.

- Lydia.

- Audrey. - Przedrzeźniała mnie. Wpatrywałyśmy się w siebie w ciszy, ciemnobrązowe oczy przeciwko ciemnobrązowym, żadna z nas nie chciała przerwać kontaktu. Moja młodsza siostra była tak samo uparta jak ja, na dodatek teraz jeszcze żywiła do mnie urazę.

Starsza kobieta minęła nas, a ja dalej wpatrywałam się w moja siostrę i zaskoczyło mnie, jak bardzo urosła. Ze swoimi ciemnymi oczami, bladą skórą i małym noskiem, z każdym dniem zaczynała wyglądać coraz bardziej i bardziej jak ja.

- Strasznie urosłaś. - W końcu powiedziałam. - Wyglądasz jak ja.

- Cóż, minęły jakieś, trzy lata, więc oczywiste jest to, że urosłam. - Westchnęła.

- Nie chciałam wyjeżdżać. Musiałam, naprawdę musiałam.

Skrzyżowała ramiona z przekorą. - Nie, nie musiałaś. Po prostu byłaś strasznie samolubna.

- Mama i tata mnie dusili! - Broniłam się. - Nigdy nie pozwoliliby mi tu przyjechać samej. Mama była w swoim najgorszym stanie, Lydia, nie wiesz, jak to było. Nie mogłam tego dłużej znieść. Musiałam się uwolnić.

- I mnie zostawić?

- Chciałam wrócić.

- Ale nie wróciłaś.

- Lydia, proszę, musisz zrozumieć. Po tym, jak mnie nie było przez dwa lata, nie sądziłam, że będziesz chciała mnie z powrotem.

Skrzywiła się i rzuciła swoimi włosami przez ramię. - Powinnaś było chociaż spróbować.

- Próbuję teraz, Lydia. Właśnie teraz próbuję. - Powiedziałam cicho. - Harry i ja mieliśmy zamiar zobaczyć się z wami, gdy wrócimy z Londynu. Management po prostu dostał się do was pierwszy.

Lydia ponownie została popchnięta przez starszą kobietę, która minęła nas, mamrocząc "przepraszam" i rzucając nam dziwne spojrzenia, tak jakby nie miała pojęcia, dlaczego dwie dziewczyny krzyczą na siebie nawzajem na zewnątrz łazienki od jakiś dziesięć minut.

Niezręcznie poruszyłam się. - Czy możesz chociaż spotkać się ze mną jutro? Zabiorę cię ze sobą na plan, a potem na lunch.

Westchnęła cicho i w końcu na jej twarzy pojawił się jeden z jej rzadkich uśmiechów. - Tak. Tak, w porządku. Tęskniłam za tobą, Audrey.

Bez żadnych słów, przyciągnęłam moją małą dziewczynę w ramiona i przytuliłam ją, tak mocno, jak potrafiłam. Gdy poczuła, że mam mokre policzki, chwyciła mnie jeszcze mocniej, co spowodowało, że zapłakałam jeszcze bardziej. Położyłam swój podbródek na czubku jej głowy i westchnęłam zadowolona.

I wtedy Harry pojawił się na korytarzu, całkowicie zmartwiony, co widziałam po minie na jego pięknej twarzy. Gdy zobaczył nas, przytulających się nawzajem, rzucił mi ogromny uśmiech i zaczął powoli się wycofywać.

- Dziękuję. - Powiedziałam cicho.

Pokazał mi uniesione kciuki i potknął się na swoich stopach, gdy próbował iść do tyłu, co tylko spowodowało, że zadławiłam się swoimi łzami, a potem zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Harry ponownie zniknął z korytarza, zostawiając nas same.

W końcu odsunęłam się i starłam tusz, który spływał po mojej twarzy. - Dobrze. Prawdopodobnie wyglądam teraz jak szop.

- Racja. - Zaśmiała się Lydia. - Ale sądzę, że ja też.

Popatrzyłam na jej twarz pokrytą łzami i zaśmiałam się cicho. - Tak, wyglądasz. Chodźmy się wytrzeć i wracajmy na kolację.

Po starciu naszych tuszy z twarzy, stojąc obok siebie w łazience, udałyśmy się z powrotem do stolika, gdzie Harry był czarujący, jak to zawsze. Moja mama i tato już byli owinięci wokół jego palca i śmiali się z każdego jego okropnego żartu.

Nie mogłam nic poradzić, ale pocałowałam go w policzek, gdy wsunęłam się na siedzenie obok niego, otrzymując od niego szczęśliwy uśmiech. - Tutaj jesteście. - Jęknął. - Już myślałem, że będę musiał zamówić za was.

- Wiesz, że nienawidzę jak to robisz.

- Ale i tak zawsze wiem, co chcesz.

- Racja. - Westchnęłam, zanim z powrotem skupiłam się na mojej rodzinie. - Więc, gdzie mieszkacie?

Reszta posiłku była wypełniona Harrym opowiadającym swoje okropne żarty i moją rodziną śmiejącą się z nich, jakby to była najzabawniejsza rzecz na świecie. Za każdym razem, gdy następowała niezręczna cisza w rozmowie, od razu wypełniał ją tymi żartami.

Siedziałam i rozmawiałam i obserwowałam go, jak rozmawia z moją rodziną, dziko wymachując ramionami, oczy jaśniały mu, gdy opowiadał jedną ze swoich "historyjek Harry'ego", jak nazywali ją chłopcy, jakimś cudem interesowało to wszystkich, nie ważne, jak długo je opowiadał.

Po jednej naprawdę okropnej historii, musiałam pochylić się i ścisnąć pieszczotliwie jego kolano, powodując, że jego uwaga ponownie skupiła się na mnie z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Kocham cię, idioto. - Westchnęłam. - I dziękuję, że to dla mnie robisz.

Skinął szczęśliwy i odwrócił się do mojej siostry, z którą rozmawiałam o psach. Kochałam Harry'ego tak mocno i siedziałam przy stole z moją rodziną, którą również kochałam bardzo mocno, nikt nie krzyczał czy nie kłócił się.

Po raz pierwszy od dłuższego czasu, prawie każdy aspekt mojego życia zaczynał powoli się układać.
______________________________________________________
Cześć misiaczki ;*
No to chyba wszystko zaczyna nam się powoli układać ;)
Widzimy się w środę ;)

#muchlove N.

21 komentarzy:

  1. jeeej <3!
    jacy kochani :*
    jest git *.*.

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww :3 jaki słooooodki rozdział vcewhcvhgwcvhwvchvcw i Harry >>>>>>>>>>>>> ale on zawsze taki jest XD Fajnie że wszystko zaczyna się układać i wracać do normy :) Szczęśliwi Aud i Harry to szczęśliwa ja haha Do następnego xx
    @himyliam

    OdpowiedzUsuń
  3. OhMyWillHerondale23 czerwca 2014 19:31

    Wow. Po raz pierwszy od wielu rozdziałów naprawdę wszystko jest w porządku... Ciekawe jak długo :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Super <3 Bardzo się cieszę, że wszystko zaczyna się układać :* ~Justyna :**

    OdpowiedzUsuń
  5. ♥♥♡♡♥♥

    OdpowiedzUsuń
  6. o tak uwielbiam jak mają oni tą sielankę, ale coś mi podpowiada ze autorka nie pozwoli nam długo cieszyć się tym spokojem ;p

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny Rozdział xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko zdaje się ok, mam nadzieję, że na jak najdłużej ^-^
    Kocham RP <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  9. A na moje rodzina Aud po prostu gra równie dobrze jak ona sama.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cudowny :*
    Ciesze sie ze Audrey pogodzila sie ze swoja rozdzina I teraz wszystko bedzie dobrze...chyba xD
    Do nastepnego ;* ~

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja czuje ze dopiero cos sie stanie.! / Monia

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg, nie przyjmuje do wiadomości, że to ff już niedługo się skończy.Jedyne ff o Harrym hetero, które czytam oprócz Dark'a ,eh.

    Coś czuję,że będzie jeszcze jakaś drama :D

    OdpowiedzUsuń
  13. ciekawe czy teraz już będzie spokojnie xd

    OdpowiedzUsuń
  14. W końcu nadrobiłam z rozdziałami! ;3 jestem z siebie dumna ze
    Anyway kocham to opowiadanie <3 jest tak kurewsko boski! *,* Harry jest taki kochany i słodki ^^
    Do następnego xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  15. wow, nie sądziłam że ta kolacja będzie taka normalna :)

    OdpowiedzUsuń