sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 69.

Harry's POV:

Audrey wściekała się przez całą jazdę do siedziby Modest! Management. Ciągle mamrotała coś o tym, jak kompletnie absurdalna jest cała ta sytuacja i przygryzała dolną wargę, co w odwrocie mnie wkurzało, bo już wyglądała na opuchniętą i bardzo bolącą.

- Przestań. - Rzuciłem, sięgając do niej i wyciągając jej dolną wargę spod jej zębów. - Twoje usta zaraz zaczną krwawić.

- Wiesz, kto zaraz zacznie krwawić? Annie, gdy ją walnę...

- Audrey!

Jęknęła i oparła się z powrotem w fotelu. - Jak chcesz, nie zrobię tego. Ale jeśli powiedzą coś głupiego, najprawdopodobniej zacznę krzyczeć.

- Myślałem, że to ty jesteś tą rozsądną. - Przypomniałem jej, zdobywając od niej przewrócenie brązowymi oczami i prychnięcie. Mijające minuty upłynęły w napiętej ciszy. Robiłem wszystko, by skupić się na drodze, patrząc, gdzie jadę, a nie na moją dziewczynę, która świrowała na siedzeniu pasażera.

Gdy w końcu wjechaliśmy na parking, zaparkowałem i zgasiłem silnik. Żadne z nas się nie poruszyło w kierunku klamki od drzwi, Audrey dalej przygryzała swoją wargę i patrzyła się w przestrzeń, gdy ja oparłem swoje czoło o kierownicę.

Minęło parę minut, zanim się odezwała. - Wchodzimy?

- Tak, tak myślę. - Wymamrotałem.

Potem wyszliśmy z auta i spotkaliśmy się na chodniku, od razu złączając nasze dłonie w sposób, który szybko stał się dla nas czymś naturalnym, nawet wtedy, gdy był udawany. Ogromny budynek wynurzał się przed nami jak jakaś wielka groźba.


Gdy podchodziliśmy bliżej i bliżej, uścisk na naszych dłoniach stawała się coraz ciaśniejszy, tak jakbyśmy bali się, że budynek będzie próbował nas rozdzielić. Co, naprawdę, mogło się wydarzyć. Drzwi otworzyły się, gdy do nich doszliśmy i zostaliśmy przywitany przez Annie, niecierpliwie stukającą swoją stopą.

Jej oczy powędrowały do naszych złączonych dłoni, potem do Audrey, zanim ostatecznie wylądowały na mnie. - Długo wam zeszło. Za mną.

W tym momencie, musieliśmy się poddać i jedyne, co mogliśmy zrobić to trzymać nasze dłonie w kojącym geście; Audrey jednym ramieniem otoczyła mnie w pasie, a drugą sięgnęła do mojej koszulki, gdy ja zarzuciłem swoje ramię na jej barki i złączyłem mój mały palce z jej.

- Wchodźcie. - Zażądała Annie, gdy zatrzymała się przed frontowym drzwiami. - Simon, Jack i ja, dojdziemy do was za chwilę.

- Dzięki, Anniekinz. - Potulnie zażartowała Audrey. - Nie możemy się już doczekać.

Złączyłem razem usta i skinąłem. - Tak. Już się za tobą stęskniliśmy.

- Przestańcie w tej chwili. - Prychnęła Annie, a potem odwróciła się na pięcie i wyszła.

Nie zaśmialiśmy się, tak jakbyśmy zrobili to zazwyczaj, gdy weszliśmy do konferencyjnego pokoju, który zaczął się stawać dla nas zbyt znajomym. Ogromny czarny stół już był zastawiony szklankami wody, folderami i dwoma krzesłami po jednej stronie, a na przeciwko nich innymi trzema.

Wślizgnąłem się na jeden z nich z westchnięciem. - Jesteśmy tutaj zbyt często.

- Wygląda, jakbyśmy nie potrafili się trzymać z dala od kłopotów, co?

- Najwidoczniej. - Uśmiechnąłem się. - Nie wiem, dlaczego myśleli, że dwójka dwudziestolatków będzie potrafiła być profesjonalistami.

Uśmiechnęła się lekko, przysuwając swoje krzesło bliżej mojego i stykając nasze kolana. - Tak, to wszystko ich wina. Głupi management.

Wzdychając, jeszcze raz położyłem swoją dłoń na jej ramieniu i przytuliłem ją, próbując być, jak najbliżej niej, bez wciągania jej na moje kolana, bo potem zapewne usłyszał bym reprymendę od Annie, jak nieprofesjonalne to było, przez jakieś kolejne dziesięć minut.

- Kocham cię. - Powiedziałem w jej szyje. - Dam ci podwyżkę, jeśli mnie teraz pocałujesz.

Audrey przycisnęła swoje usta do moich bez żadnego słowa, smakując jak Dr. Pepper, którego przed chwilą piła i przympominając mi o wszystkim przez co przeszliśmy, zaczynając od pijackiego, udawanego pierwszego pocałunku przez wywołany alkoholem pierwszy, prawdziwy pocałunek do dzisiejszego poranka, gdy przytulaliśmy się razem z Finnem na kanapie.

- Też cię kocham. - Wyszeptała. - Należy się dziesięć tysięcy dolarów. Proszę przelać na rachunek Audrey Benton.

Uśmiechnąłem się i pocałowałem ją jeszcze raz. - Czy ten też jest warty kolejne dziesięć?

- Nie, ten może być za darmo. - Drażniła się.

Śmiałem się w jej ramię, a ona bawiła się moimi lokami, gdy nagle weszli do pokoju, jeden za drugim, wszyscy w garniturach, niosąc poważnie wyglądające teczki. Audrey zdrętwiała i usiadła prosto, ściskając jeszcze mocniej moją rękę, gdy wsunęli się na siedzenia na przeciwko nas.

Annie odezwała się pierwsza, kładąc swoje dłonie na stole i jęcząc. - Co wyście sobie do diabła myśleli? To jest całkowicie nieprofesjonalne i nawet nam o tym nie powiedzieliście.

- Nie sądziliśmy, że to jest ważne. - Odcięła się Audrey. - Jeśli i tak już udawaliśmy bycie razem, to co za różnica, że naprawdę się spotykamy?

- To nie działa w ten sposób.

Prychnęłam i odezwałem się. - Więc jak do kurwy nędzy to działa, Anniekinz? Proszę, wytłumacz.

- Harry! - Rzuciła Annie. - Jesteśmy na biznesowym spotkaniu.

- Oh naprawdę? Myślałem, że siedzimy sobie tutaj, by wypić herbatkę.

- Przestań. - Jęknął Simon, a nasza dwójka od razu zacisnęła usta w ciszy. Westchnął i czytał papiery, rzucając mi niespokojne spojrzenie, za każdym razem, gdy przerzucał stronę. Pomimo, że nie wiedziałem co to za papiery, sposób w jaki przewracał strony i marszczył brwi, przerażał mnie. - To było nieprofesjonalne zachowanie waszej dwójki. A szczególnie twoje, Audrey.

- Ciągle nie rozumiem, dlaczego się tym nie cieszycie! - Prychnęła, wyrzucając swoją wolną ręką w powietrze.

- Bo to może przemienić się w coś okropnie złego. Jesteście praktycznie dziećmi i ten związek nie przetrwa. Zaczął się tylko przez ten kontrakt.

Jej usta otworzyły się w nie dowierzaniu. - Prawie kazaliście robić mi rzeczy, by Harry mnie polubił, żeby to wszystko wyglądało bardziej prawdziwie. Co to zmienia?

- Nie chcieliśmy, żebyś ty również go polubiła. - Wytłumaczył Simon. - Minusy przeważają nad plusami. Nie możemy pozwolić wam być razem.

Twarz Audrey zrobiła się biała, jak kolor naszej kołdry, a jej opuchnięte usta otworzyły się. Ja, w przeciwieństwie do niej, wstałem i uderzyłem dłońmi w stół, gdy zalała mnie fala złości z powodu jego słów.

- To jest najbardziej absurdalna rzecz, jaką kiedykolwiek słyszałem. - Jęknąłem. - Nie zerwiemy. Prędzej zerwiemy ten pierdolony kontrakt, niż to zrobimy.

Simon popatrzył na mnie. - To nie działa w taki sposób. A jeśli wasza dwójka naprawdę zerwie, wasz udawany związek też na tym ucierpi. Myśleliście o tym kiedykolwiek?

Małe palce Audrey pociągnęły za koniec mojej koszulki, zmuszając mnie do ponownego zajęcia krzesła. Rzuciła mi szybkie, ostrzegawacze spojrzenie, zanim pochyliła się na swoich łokciach z surowym wyrazem twarzy. - Nie rozstaniemy się.

- Ne możecie tego przewidzieć. - Rzuciła Annie. - Nie macie pojęcia, co się może wydarzyć w przyszłości.

- Nie rozstaniemy się. - Odpowiedziała uparcie Audrey.

Kobieta przewróciła oczami. - Okej, powiedzmy, hipotetycznie oczywiście, że wasza dwójka rozstanie się. Ciągle będziecie musieli mieszkać razem i chodzić na randki, nawet jeśli będziecie nienawidzić się nawzajem. Jeszcze przez co najmniej cztery miesiące.

Tym razem, to ja się odezwałem, patrząc na trzech członków managementu. - Cóż, dla twojej informacji, Anniekinz, już raz ze sobą zerwaliśmy, a ty nawet nie miałaś o tym pojęcia.

W pokoju zapadła całkowita cisza, gdy Annie oparła się w swoim fotelu, Simon przerzucał jeszcze więcej papierów, a Jack złączył swoje brwi. Potem Audrey walnęła mnie w ramię z szeroko otwartymi oczami. - Nie możesz tak po prostu mówić im rzeczy o naszym związku!

- Mówisz poważnie? - Odciąłem się, pocierając moje ramię, tam gdzie mnie uderzyła.

Jej dolna warga wydęła się lekko. - Tak. Te rzeczy są tak jakby, osobiste czy coś.

- Przecież nie mówię im o naszym życiu seksualnym... - Uderzyła mnie ponownie w ramię, uciszając mnie. - Aud!

- Harry!

Wpatrywaliśmy się w siebie, nasze oczy były wypełnione złością, dopóki Jack nie chrząknął, powodując tym, że odwróciliśmy od siebie nasze spojrzenia, przypominając sobie, że w pokoju są jeszcze inne osoby. - Najwidoczniej, wasza dwójka ciągle ma problemy ze sobą...

- Nie mamy! - Jęknęła Audrey, chowając swoją głowę w dłoniach. - On po prostu jest czasami wkurzający. Co nie oznacza, ze mamy problemy.

Z uśmiechem, ponownie złączyłem nasze dłonie i skinąłem w zgodzie. - Jestem nieznośnym dupkiem. Ale jest w porządku. Nie wiecie wszystkiego o naszym prawdziwym związku.

- Zaczęliśmy wasz związek. - Jęknął Simon. - I oczekujemy, by wasza dwójka była razem, dopóki jej kontrakt się nie skończy, nie ważne, co się stanie.

Przewróciłem oczami. - Tak, jak chcecie. Czy tylko po to wszyscy nas tutaj zwołaliście?

- Harry. - Prychnęła Annie. - Pozwól im skończyć.

Simon szybko skinął głowę w podziękowaniu, zanim kontynuował. - Tak jak mówiłem, to co zrobiliście całkowicie wychodzi poza pierwotne zasady umowy. Jeśli pozwolimy waszej dwójce naprawdę być ze sobą, nie możecie pozwolić by wasze prywatne kłótnie odbiły się na stronie biznesowej związku.

- Tak, rozumiemy to.

- Ciągle nie skończyłem. - Jęknął. - Jeśli zobaczymy, że wasza prawdziwa relacja oddziałuje na tę drugą, nie będziemy obawiać się przed pozwaniem was.

- Okej? Przecież już powiedzieliśmy, że to się nie stanie. Możemy już iść?

- Panie Styles, czy może się pan powstrzymać przed mówieniem dopóki nie skończę?

Prychnąłem, ale mój bezczelny komentarz został powstrzymany, gdy Audrey położyła swoją dłoń na moim ramieniu i kojąco zaczęła wędrować po moim tatuażu "Things I can." Jej działanie nie zostało niezauważone przez resztę osób w pokoju, którzy razem odetchnęli z ulgą.

Simon chrząknął i ponownie zaczął kontynuować. - Gdybyście nie byli poinformowani, Harry wyjeżdża na trasę za jakieś dwa tygodnie.

Audrey przeklęła pod nosem, potem przepraszająco popatrzyła w górę. - Przepraszam, uh, to po prostu szybciej niż myślałam. Tak. Mów dalej.

- Nie będzie go przez jakieś cztery miesiące. Będziesz ciągle do niego latała, by go zobaczyć. Już wydrukowaliśmy dla was plan. I pozwalając wam zostawać w tym związku, bierzecie na siebie ogromne ryzyko. Nie spieprzcie tego, albo będą konsekwencje.

- Nie zrobimy tego. - Powiedziała moja dziewczyna, chyba już po raz setny raz, odkąd zaczęliśmy to spotkanie. - Nie zerwiemy.

Annie przewróciła oczami i popatrzyła na mnie. - Harry, gdy wyjedziesz, musisz kupić jej jakiś naszyjnik albo coś i opowiadać o tym, jak on opisuje wasz związek czy cokolwiek. Kup coś, co będzie do ciebie pasowało.

Czerwony kolor prawie od razu oblał moja twarz. - Jezu, Annie, dzięki za pierdolone zrujnowanie tego. Aud, ja już kupiłem ci naszyjnik. - Przerwał, zanim dodał ponownie. - Zanim mi powiedzieli. Już go mam. Jest schowany w mojej szafce ze skarpetkami.

Zaśmiała cię cicho. - Mogę go dostać, jak będziemy w domu?

- Jasne. - Wymamrotałem. - Miało być romantycznie i wiesz, całe to gówno, ale nieważne. Annie jest do bani.

- Jestem tutaj. - Rzuciła Annie. - I myślę, że wasza dwójka może już iść.

- Nie do końca. - Poprawił ją Simon. - Wasza dwójka nie może zerwać i nie może pozwolić by prawdziwa relacja wpłynęła na kontrakt.

Audrey przewróciła oczami. - Już chyba po raz setny to mówię, nie zerwiemy.

- Masz rację. Nie zerwiecie. - Rzucił. - Harry, kupisz jej pierścionek. I jeśli wasza dwójka zrobi cokolwiek by to zepsuć, to zrobimy udawane zaręczyny czy wam się to podoba czy nie.

Powietrze wyszło z moich płuc z głośnym woosh. Koło mnie, palce Audrey wbiły się w moje ramię, zostawiając małe półokrągłe odciski na moich tatuażach. Każde z nas wpatrywało się prosto w członków managementu, kompletnie w szoku.

Jakoś odzyskałem głos pierwszy i wyjąkałem. - T-ty żartujesz?

- Nie. - Jęknął Simon. - Teraz możecie już iść.

Audrey wstała bez żadnego słowa i zaczęła wychodzić z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Zajęło mi parę sekund, zanim zacząłem klnąć pod nosem i poszedłem za nią. Złapałem ją na korytarzu i przyciągnąłem ją do siebie bez słowa.

Odprężyła się w moim ramionach i wydała z siebie zduszony dźwięk, który przypominał moje imię. Zatrzymała się na środku korytarza i otoczyła swoimi ramionami mój pas, jej głowa perfekcyjnie wsunęła się w zagłębienie mojej szyi.

- Przepraszam. - Wyszeptałem w jej truskawkowo pachnące włosy. - Przepraszam, Aud. To nie powinno tak być.

- Wiem. - Wyjąkała.

Bezmyślnie wkręciłem swoje palce w jej cienkie loki, gdy młody mężczyzna, prawdopodobnie stażysta, przeszedł koło nas, rzucając nam dziwne spojrzenie. Z powodu śmiertelnego spojrzenia, które mu rzuciłem, potknął się o swoje nogi, gdy szybko wychodził z korytarza, w którym staliśmy.

- Przepraszam. - Powtarzałem, przyciągając ją bliżej i całując ją w czoło, jakbym chciał potwierdzić moje słowa.

- Ja też.

- To stanie się tylko wtedy, gdy zerwiemy. A przecież wiemy, że to się nie wydarzy, prawda? Więc jest w porządku. To tylko, jakieś, cztery miesiące i potem wszystko będzie w porządku.

Skinęła w moją pierś. - Tak. Będzie w porządku.
__________________________________________________
Czeeeeeść ;*
Kurde, ale głupi ten management... I jeszcze te zaręczyny?! LOL
Widzimy się w poniedziałek! ;)

#muchlove N.

PS. Widziałam, jak się martwicie i chciałam napisać, że jest okej ;) Po prostu czasem ma się zły dzień, gdzie nie ma się na nic ochoty tylko lezeć w łóżku i nic nie robić. To były takie dni, ale chyba już minęły. Dziękuję Wam za troskę i kocham mocno xx

15 komentarzy:

  1. Management mnie denerwuje... Macie robić to, macie robić tamto... Jezusie !
    O mamo, coś mi się wydaje, że oni się rozstaną i zaaranżują te zaręczyny ;c
    Choć oczywiście tego nie chcę ;/
    Świetny rozdział ! Czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny *-*. Ten modest to jakieś pierdolone gówno. + cieszę się, że wszystko okej :) x

    OdpowiedzUsuń
  3. WoW, no takiego obrotu spraw to się nie spodziewałam. Oni zamiast się cieszyć, że są szczęśliwi to jeszcze prawią im takie głupie morały , głupi management ! ;/ Ale życzę szczęści Aud i Hazzie <3 Nie mogę doczekać się nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, idioci... Kompletni idioci. I weź tu udowodnij, że będąc sławnym, jesteś normalnym człowiekiem, kiedy maszludzi, którzy planują Twoje życie...
    Hahaa, 69 rozdział <3333 xD
    To świetnie, że już ok <3
    Dziękuję za to tłumacz.
    Ten ff jest już zakończony? Wiesz może ile pozostało rozdziałów? :)
    Pozdrawiam<3<3<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, 69 ;D
      FF jeszcze nie jest skończony, ale powoli zmierza do końca ;) W oryginale będzie około 80rozdziałów, więc 10 i będzie koniec ;x
      <3

      Usuń
    2. Oh... ;x
      Ale ważne, że chociaż tyle, no nie? <3
      Lecę czytać 70<3
      xx

      Usuń
  5. 69 rozdział xd hy hy hy <3

    OdpowiedzUsuń
  6. OhMyWillHerondale28 czerwca 2014 18:49

    Zaręczyny?! Przecież oni są jak dzieci! Management jest chory. Oby Aud i Harry wytrzymali te 4 miesiące.

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg Harry jest słodki z tym naszyjnikiem . Love.

    OdpowiedzUsuń
  8. Modest jest okropny. Ja się boję, że oni jednak znowu się pokłócą i wszystko się zepsuje :/
    Czekam na poniedziałek z niecierpliwością <3 xx

    OdpowiedzUsuń
  9. Suuper <3 ~Justyna :**

    OdpowiedzUsuń
  10. Zaręczyny pfff też wymyślili

    OdpowiedzUsuń
  11. W rozdziale 69 powinno być coś wiesz co. A tu tylko ten głupi modest. Awww oni są słodcy

    OdpowiedzUsuń