piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 72.

Audrey's POV:

Lydia i ja wylądowałyśmy w Nowym Jorku około trzeciej po południu, obydwie pragnęłyśmy czegoś innego do jedzenia niż zbyt słone orzeszki i ciepła dietetyczna cola. Powoli wyszłyśmy z samolotu, ciągnąc nasze ogromne walizki za sobą i zaczynając rozglądać się za Harrym.

Zamiast mojego chłopaka, zauważyłam starszego mężczyznę trzymającego tabliczkę z moim imieniem na niej. Kierowca rzucił mi wykrzywiony uśmiech i wziął nasze torby, zanim wskazał nam, abyśmy poszły za nim do wyjścia z lotniska. Schyliłam nisko głowę, by uniknąć niechcianej uwagi, objęłam ramieniem moją siostrę i poszłam za nim.

Potrzebowałam każdej cząstki własnej samokontroli, by nie wybiec z budynku, tylko dlatego, by dostać się szybciej do mojego chłopaka. Wszystko co musiałam znieść przez ten tydzień bez z niego, zepchnęło mnie prawie na sam koniec moich własnych granic, tak bardzo tęskniłam za chłopakiem z burzą loków.

Dlatego byłam trochę rozczarowana, gdy nie zobaczyłam Harry'ego, a Zayna, czekającego na tylnych siedzeniach dużego samochodu. Szybko zamaskowałam moje rozczarowanie lekkim uśmiechem. - Hej kolego. - Przywitałam go, wślizgując się na skórzane siedzenie koło niego. - Co ty tutaj robisz?

Figlarnie pochylił się i walnął mnie w ramię. - Auć, Aud. Przepraszam za rozczarowanie.

- Wiesz, o co mi chodzi! To świetnie cię widzieć Zayn, jesteś najlepszą osobą na całym świecie i kompletnie niesamowity, ale gdzie jest mój chłopak?

- Chory w hotelu. Powiedziałem mu, że ja mogę pojechać zamiast niego. - Członek zespołu pochylił się i popatrzył na moją siostrę, która wyglądała jakby zaraz miała się koło mnie udusić. - I kim jest ta urocza kobietka?

- Oh, tak. Zayn, to jest moja młodsza siostra Lydia. Lydia, to jest mój głupi, najlepszy przyjaciel, Zayn.

Z jasnymi oczami i dzikim uśmiechem, Lydia podała mu rękę. - Ja po prostu. Tak. Lydia, strasznie miło mi cię poznać. Podobają mi się twoje tatuaże.

Uśmiechnął się, szczerząc zęby, a język wysuwając zza nich, był to jeden z tych uśmiechów, który wiedziałam, że przychodził tylko w chwilach, gdy był naprawdę szczęśliwy albo rozbawiony. Znali się od zaledwie pięciu sekund, a ja już mogłam powiedzieć, że będę się znakomicie dogadywać.

- Dziękuję. W sumie to dzisiaj będę robił sobie nowy. H. chciał iść ze mna, ale strasznie się czuję i to wszystko. Wiesz. - Powiedział, jego oczy szybko powędrowały do mnie. - Ale może ty pójdziesz ze mną? Sam się będę nudził. I jestem pewny, że Audrey i Harry mają bardzo dużo do nadrobienia.

Zmarszczyła swój nos. - Ew, obrzydlistwo. Mam piętnaście lat. Wiem, o czym mówisz.

- Serio, Zayn. - Zgodziłam się, rzucając mu spojrzenie. - Zaraz wyrzucę cię przez okno.

- I w tym samym momencie złamiesz miliony serc. Lydia, pójdziesz ze mną? Będzie fajnie. I myślę, że Liam też pójdzie.

- Tak, pójdę. - Westchnęła Lydia. - Chciałabym też sobie zrobić tatuaż.

- Tak? Co chciałabyś sobie zrobić?

W tym momencie rozmowy przestałam słuchać, po pierwsze dlatego, że nie chciałem słyszeć o cytacie, który moja siostra chciała sobie wytatuować na swoich żebrach, i po drugie, dlatego, że każda część mnie mnie buzowała z podniecenia na myśl, że już niedługo będę z Harrym.

Już niedługo będę w domu. Będę kuliła się w tej małej dziurze w jego szyi, do której idealnie pasowałam. Będę drapała czubek jego głowy, tak jak lubi, będę tu, by mówić, jak okropne żarty opowiada. A w zamian za to, on będzie wodził swoimi palcami wzdłuż mojego kręgosłupa i będzie mamrotał kiepskie żarty na podryw w moją skórę.

Gdy miał przerwę od trasy, było tak, jakbyśmy w pewien sposób byli normalną parą (poza okazjonalnymi wiadomościami "wrzućcie zdjęcia do sieci"), i to było więcej, niż kiedykolwiek mogłam chcieć. Więc, posiadanie chłopaka na światowej trasie po stadionach było naprawdę niesamowite i byłam z niego strasznie dumna, ale z drugiej strony było do bani.

Kierowca chrząknął, gdy przejeżdżaliśmy przez masę młodych dziewczyn, które koczowały na zewnątrz hotelu. - Nie mogą iść za nami, prawda?

- Nie. - Odpowiedział Zayn. - Gdy tylko się przedostaniemy, będzie dobrze. Dzięki.

- Nie ma problemu.

Samochód zatrzymał się przy tylnym wejściu do hotelu i ponownie, zaczerpnęłam każdą możliwą siłę, by nie zostawić swoich walizek i nie pobiec tam, gdzie był mój chłopak, gdziekolwiek to było. Zamiast tego, zabrałam swoją walizkę z bagażnika i poszłam za Zaynem, łącząc swoje palce z siostrą.

Paul dał nam klucze do naszego pokoju, a potem po kolei weszliśmy do windy. Lydia i Zayn wyglądali na bardzo zadowolonych, gdy opierali się o barierki i lekko rozmawiali, gdy ja czułam, jakbym miała wybuchnąć z ekscytacji, w każdej sekundzie.

Lydia pochyliła się i walnęła mnie biodrem. - Audrey, wyglądasz jakbyś miała zaraz pęknąć.

- Oczywiście, że tak, ponieważ pozwalam mojej małej siostrze iść do salonu tatuażu z jakimś bandytą. Czy to jest w ogóle legalne, żebyś tam była?

- Na pewno to nie dlatego, że zaraz zobaczysz Harry'ego. - Zayn wywrócił na mnie swoimi oczami, zanim dodał. - I tak, to jest legalne. Tak myślę. Nie wiem. Sądzę, że niedługo się przekonamy.

Starałam się ukryć mój uśmiech z powodu tej pary. - Szczerze, nie wiem, dlaczego zadaję się z waszą dwójką. I jeśli moja mała siostra wróci z jakimkolwiek tatuażem na ciele, wtedy osobiście cię zabiję, Zayn. I ciebie prawdopodobnie też, Lydia.

- Mam zamiar wytatuować sobie ogromne zdjęcie Zayna na swoim czole. - Odpowiedziała Lydia. Przybili sobie piątki i zanim w ogóle byłam w stanie się na nich zezłościć, drzwi windy otworzyły się i została mi mniej niż minuta, by zobaczyć Harry'ego.

Po rzuceniu naszych bagaży w pokoju, rzuciłam im ostatnie ostrzeżenie odnośnie tego, co się stanie jeśli moja piętnastoletnia siostra wróci z nawet najmniejszą ilością tuszu na swoim ciele, kiedy jest pod moją opieką, a potem skierowałam się wzdłuż korytarza do pokoju, który Zayn wskazał, jako pokój mojego chłopaka.

Otwartą dłonią zapukałam parę razy do drzwi. - Obsługa hotelowa! Przyniosłam przytulaski i inne słodkie rzeczy! Harry!

Minęła prawie minuta czystej tortury, zanim drzwi powoli się otworzyły. Ale zanim Harry w ogóle mógł powiedzieć słowo, zarzuciłam swoje ramiona na niego w zawziętym uścisku i razem weszliśmy do jego pokoju hotelowego. Byłam w domu, i to było oczywiste.

Jednak oczekiwany dom był inny.

Harry nawet mnie nie uścisnął; zamiast tego, jedną rękę położył na moich plecach, a druga zwisała wzdłuż jego boku. Nie złożył pocałunków na moich policzkach, nie pachniał środkami czystości czy swoją wodą czy domem.

- Przestań. - Zażądał, i wszystko w pewien sposób we mnie zamarło.

I wtedy zdałam sobie sprawę, że nie pachnie jak dom, dlatego, że pachnie jak Harry na naszych pierwszych paru randkach albo pierwszy raz, gdy przycisnął swoje usta do moich przed tłumem paparazzich czekających przed barem. Pachniał jak whiskey.

Odsunęłam się od niego, buzię miałam otwartą w szoku. - Harry?

Nie odpowiedział, tylko rzucił mi wolne, puste spojrzenie, a potem opadł w nogach ogromnego łóżka stojącego na środku pokoju, podnosząc małą szklankę wypełnioną brązowym likierem. To było prawie śmieszne, fakt, że teraz patrzył na mnie obojętnie, gdzie dwie noce temu, dzwonił do mnie, bo nie mógł zasnąć beze mnie.

- Harry? Ty... Zayn powiedział, że jesteś chory. Źle się czujesz? Co się dzieje?

Mój chłopak zaczerpnął głęboki oddech i w odpowiedzi wziął łyk ze swojej szklanki. Cofnęłam się do ściany. - Coś nie tak, kochanie?

- Przestań... po prostu... proszę, przestań. - Jego głos był zmęczony i załamywał się z każdym słowem, jakby mówienie sprawiało mu ból. I nagle w tym momencie byłam cholernie wkurzona, że mój chłopak siedział tutaj i zapijał swoje problemy, nie chcąc mi nawet wytłumaczyć co się dzieje.

Zwężyłam oczy i podeszłam do niego, wyrywając szklankę z jego dłoni i opróżniając ją jednym haustem. Paliło mnie gardło, gdy przełknęłam płyn, powodując, że odrobinę się wzdrygnęłam, zanim mocno odłożyłam szklankę z powrotem na stolik i odwróciłam się do niego. - Coś się tutaj dzieje?

- Aud...

Słyszałam załamanie w jego głosie i to spowodowało, że moje serce złamało się, gdy każda pojedyncza rzecz, przez którą razem przeszliśmy rozpadała się z tym jednym, wycedzonym słowem. - Nie zerwiesz ze mną. Nie teraz. To nie... Harry, nie możesz ze mną teraz zerwać.

Pierś Harry'ego unosiła się i opadała szybko. - Nie, Aud. Ja tylko.

- To wszystko przez to spotkanie z Managementem? Co Annie powiedziała? - Harry skrzywił się, a ja zmusiłam siebie by wziąć głęboki oddech, zanim kontynuowałam. - To ty i ja przeciwko nim, pamiętasz. Przejdziemy przez to. Tylko jeszcze kilka miesięcy. A potem będziemy tylko ty i ja. Żadnego kontraktu.

Uśmiechnął się do mnie, a kąciki jego ust uniosły się lekko w goryczy, jednak uśmiech nie sięgał w ogóle jego oczu. Próbowałam z całych moich sił zwalczyć gulkę, która zaczynała formować się w moim gardle, zamiast tego opadłam na łóżko koło Harry'ego i pocałowałam jego ciepłe, wytatuowane obojczyki.

- Ty i ja. Jesteśmy drużyną przeciwko nim, H.

Harry tylko wyprostował się i odsunął ode mnie, przysuwając się bliżej krawędzi łózka, by sięgnąć po szklankę, którą opróżniłam chwilę wcześniej. W tym momencie, nic na tym świecie nie miało sensu; doszliśmy tak daleko, on zaszedł tak daleko, a teraz, nawet nie chciał na mnie spojrzeć.

Ponownie sięgnęłam po jego dłoń, by zabrać z niej alkohol i zastąpić go moimi palcami, jakby to miało być dla niego wystarczające. Ale on odsunął się od mojego dotyku i powiedział. - Aud... Annie mnie pocałowała.

I wtedy, coś w końcu zaczęło nabierać sensu, a moją pierwszą myślą było to, że nic dziwnego, ze Harry topi swoje smutki w drogiej whiskey. Potem pomyślałam, że zaraz rozbiję tę butelką na głowie naszej specjalistki od wizerunku, a potem już przestałam myśleć, bo całe te zdarzenie spowodowało, że chciało mi się wymiotować.

Niski, drżący oddech wydostał się w moich ust. - Co?

I wtedy Harry zaczął płakać, w ciszy pochylił się do przodu i zaczął szarpać za cebulki swoich włosów, gdy łzy zaczynały zbierać się w kąciku jego oczu. - Ja nawet... Bardzo cię przepraszam, Aud. To było, ona po prostu. Po prostu mnie pocałowała.

- Annie pocałowała ciebie? Annie?

- Nie wiem, co mam robić.

Bez chwili namysłu usiadłam mu na kolanach, kuląc się w miejscu, do którego należałam. Tym razem, trzymał mnie, łkając cicho w moje ramię i trzymając mnie tak, jakbym zaraz miała od niego odejść, zostawiając go, by musiał sam sobie radzić z tym wszystkim, tak jak tego się zawsze obawiał.

- W porządku. - Wymamrotałam, okręcając kosmyk jego loków. - Uspokój się, H. jest w porządku. Nie zrobiłeś nic złego.

- Nie wiedziałem, jak ci powiedzieć.

- Jest dobrze. Ty po prostu... naprawdę nie powinieneś był pić, prawda?

Harry wolno skinął głową. - Wiem. To jest po prostu takie dziwne. To było bardzo dziwne. Myślałem, że mnie zostawisz.

- Nie. - Obiecałam. - Nie zostawię cię.

Cała ta sprawa była bardzo popierdolona i nawet nie wiedziałam, jak mamy sobie z tym poradzić. Tak bardzo, jak chciałam pobiec do pokoju Annie i walnąć ją prosto w nos, ważniejsze było by Harry wytrzeźwiał i poczuł się lepiej. Przez cały ten czas był tak bardzo zestresowany, bo myślał, że przez to go zostawię.

Zmusiłam go do wypicia szklanki wody, a potem następnej, a potem kazałam mu opowiedzieć mi całą historię, od początku do końca. Chciało mi się wymiotować, gdy tylko powiedział mi, co wymsknęło mu się na antenie, a potem zechciało mi się wymiotować jeszcze bardziej, gdy zaczął mówić o tym, jak na niego nakrzyczała.

W momencie gdy zaczął chaotycznie mówić, że się tego nie spodziewał, zatrzymałam go w połowie zdania. - Nie. Nie chcę... Nie mogę tego słuchać. Po prostu nic więcej nie mów.

- Tak strasznie mi przykro. - Oparł swoją głowę o zagłówek w naszym łóżku, mocno zaciskając oczy. - Ja po prostu. Myślałem, że się z tym nie pogodzisz, wiesz? Nie, po tym pierwszym razie.

- Teraz jest inaczej, Harry.

- Myślę, tak. Okej.

Ponownie wzdychając lekko, złączyłam swoje czyste palce z jego wytatuowanymi całymi w pierścionkach. - Pójdę po coś do jedzenia. Zaraz wracam.

- Nie pójdziesz porozmawiać z Annie.

Okręciłam głowę, by na niego popatrzeć, starając się ukryć mój szok. Zważając na to, że byłam aktorką, która przepracowała większość swojego życia przed kamerą, nie sądziłam, że ukrycie kłamstwa przed moim podpitym i łatwowiernym chłopakiem, będzie tak trudne. - O czym ty mówisz?

Przewrócił swoimi oczami. - Nawet o tym nie myśl. To nie jest tego warte.

- Nie jest tego warte? Twój pierdolony szef cię pocałował, Harry! To jest porąbane. I ona ma z jakieś pięćdziesiąt lat.

- Trzydzieści sześć. Coś koło tego.

- Nieważne. - Prychnęłam, krzyżując ramiona na piersi. - Jest wredna i to jest po prostu nienormalne. Powiem Simonowi i wszystkim innym. Wyleją ją na zbity pysk.

- Audrey, bądź rozsądna.

- Rozsądna?

Nie powiedział nic, gdy odrzuciłam kołdrę i wyskoczyłam z łóżka, podchodząc do mojej walizki, by przebrać się w nowe ciuchy. Byłam tutaj mniej niż godzinę, a już była to najbardziej stresująca wycieczka, na jakiej kiedykolwiek byłam, włączając tę do Londynu, gdy ciągle kłóciłam się z Gemmą.

Gdy zaczęłam wkładać na siebie czysty sweter przez głowę, zaprotestował ponownie. - Audrey. - Rzucił, wychodząc z łóżka po mnie. - Proszę, po prostu usiądź. To nie jest coś, z czym chcę się zmagać w szczególności teraz. Po prostu nie rób tego.

- Rozumiem, że jesteś teraz pod wpływem wielkiego stresu, ale nie będziesz chyba tutaj siedział i po prostu, jak gdyby nigdy nic, pracował z Annie przez resztę czasu bycia w zespole. To nie jest w porządku. - Przerwałam i spuściłam głowę, patrząc na moje gołe stopy. - I po prostu naprawdę bardzo nie chcę jej koło ciebie. Nie po tym wszystkim.

- Nie ufasz mi? - Spytał cicho.

Popatrzyłam na niego w szoku. - Nie, boże, oczywiście, że ci ufam. Po prostu nie ufam jej. Kręcącej się wokół ciebie.

- Nie chcę jeszcze bardziej wkurzać managementu, Aud. Już złamałem, jakiś, każdy aspekt każdego kontraktu, który na mnie nałożyli. Nie chcę jeszcze tego bardziej pogarszać.

- To nie ty to pogarszasz!

Jęknął w rozdrażnieniu i położył swoje dłonie na mojej talii, a potem położył swoje czoło na moim. - Audrey. Nie musimy robić z tego wielkiej afery.

- Wielkiej afery? Przyjechałam tutaj i znalazłam cię upitego w trzy dupy i to nie jest wielka afera? Ja po prostu. - Ugryzłam moją dolną wargę, by powstrzymać cisnące mi się na usta przekleństwa, które groziły wyjściu z moich ust. - To dla mnie poważna sprawa, H. Mam zamiar z nią porozmawiać. Z tobą, czy bez ciebie, pójdę do niej.

Z tymi słowami, wynurzyłam się z jego ciepłego uścisku i skierowałam się do drzwi jego pokoju hotelowego. Drzwi kliknęły za mną, zamykając się, a potem, mniej niż dwie sekundy później, mój chłopak wyszedł przez nie za mną i wsuwając swoją dłoń w moją w kojącym geście.

Harry mocno ją ścisnął, gdy szliśmy wzdłuż hotelowego korytarza. - Robię to tylko dlatego, że wiem, że i tak byś to zrobiła ze mną lub bez.

- Wiem. - Odpowiedziałam cicho. - A ja robię to tylko dlatego, że staram się robić wszystko co najlepsze dla ciebie i dla naszego związku.


Szliśmy ramię w ramię wzdłuż długiego, pustego korytarza. Wyglądało, jakbyśmy szli tam wieczność, zanim doszliśmy do pokoju, który Harry wskazał jako pokój naszej menagerki i kiedy pod nie doszliśmy, obydwoje bezmyślnie wpatrywaliśmy się w zamknięte drzwi, tak jakbyśmy nie wiedzieli, co tutaj w ogóle robimy.

Nagle, pochyliłam się i zastukałam do drzwi pięścią. Głośny dźwięk był ostry w korytarzu, tak jakby nie należał do tej pory wieczoru albo do miejsca tak spokojnego. Wtedy opuściłam ręce po moich bokach, i rzuciłam Harry'emu najlepszy uśmiech, jaki mogłam z siebie wymusić.

- Show time.

Rzucił mi w odpowiedzi krzywy uśmiech. - Show time.

I wtedy drzwi się otworzyły.
__________________________________________________
Huhu, Aud się wkurzyła ;o
Ciekawe, co na to wszystko Annie! ;o
Widzimy się w niedzielę! ;)

#muchlove N.

PS. Droga czytelniczko, która masz jutro urodziny. Chciałabym życzyć Wszyyyyyystkiego Najlepszego i spełnienia marzeń! :) Jutro rozdziału niestety nie dodam, ale wysyłam szczere życzenia i przytulaska! <3

15 komentarzy:

  1. Shooow Time ;D <3 Biedny H. Debilka Annie. I tak trzymaj Aud <3

    Jeju jest 36'C na dworzu a ja leżę pod kocem i umieram, ale ten blog poprawil mi o 369 stopni samopoczucie ! Dziękuję! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee! Przerwać w takim momencie? No nic, pozostaje mi tylko czekać do niedzieli :-) Świetnie tłumaczysz

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie. Zniecierpliwiona czekam na next. I mam nadzieję że Aud da w pysk Annie ;D <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny *-*. Jestem ciekawa, jak przebiegnie rozmowa Annie z Audrey. Mam nadzieję, że się nie po zabijają

    OdpowiedzUsuń
  5. Dalej nie mogę przyjąć do siebie faktu, że Annie pocałowała Harry'ego xd
    To się w głowie nie mieści -,-
    Dobrze, że Aud nie była zła na Harry'ego, bo to w końcu nie była jego wina. Ciekawi mnie jak potoczy się rozmowa z Annie :D
    Będzie się działo xd
    Fajnie, że Lydia od razu złapała wspólny język z Zaynem ;3 Obydwoje to niezłe ziółka haha ^^
    Nie zdziwiłabym się, gdyby wróciła z tatuażem :D
    Boski rozdział, czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  6. OhMyWillHerondale4 lipca 2014 21:35

    Oho! Audrey nareszcie wziela sprawy w swoje rece! Niech wyleja Annie a im dadza spokoj. -.- Zayn I Lydia sa uroczy:D

    OdpowiedzUsuń
  7. :OOO Aż się nie mogę doczekać kolejnego !! <3 NEXT PLEASE <3 !! xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Super rodzial ! Ciwsze sie ze Aud sie nie obrazila ale boje sie co powie Annie ! Czekam na next !

    OdpowiedzUsuń
  9. oj Aud, Aud ;p oj czuje, że będzie ostra rozmowa ;p to czekamy do niedzieli, buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Huhuh nie mogę się doczekać następnego rozdziału :) ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Sądzę że Lydia wróci ze sztucznym tatuażem. A Audrey postąpiła słusznie. To nie wina Harrego. A Hazz jest awww że się tak zamartwiał że Aud mu nie wybaczy.

    OdpowiedzUsuń