wtorek, 25 lutego 2014

Rozdział 6.

Harry's POV:

Nie miałem żadnych wiadomości od Audrey albo managementu od tygodnia. Obudziłem się, czując się wypoczęty, a moja głowa, po raz pierwszy, nie była pełna myśli o niej. Wyczołgałem się z łóżka i bez koszulki podreptałem do kuchni.

- Robię śniadanie, Haz! - Zawołał radośnie Louis.

- Jest przepyszne. - Jęknął Niall z uznaniem. Zaśmiałem się i poczochrałem pieszczotliwie jego włosy, mijając go. Louis podał mi talerz pełen naleśników.

- Jesteś w jakimś dobrym humorze. - Powiedział podejrzliwie Liam. - To ma związek z tą dziewczyną, Audrey, prawda? Kiedy ją poznamy?

- Mam nadzieję, że niedługo. - Odpowiedziałem, uśmiechając się fałyszywie. Mój telefon zawibrował, odblokowałem go, by zobaczyć, kto to. Oczywiście, to był grupowy czat z Audrey i Annie. I tak, właśnie mój dobry humor zniknął.

Od: Annie, 11:17 - Randka dzisiaj. Weźcie stroje kąpielowe. Harry podjedzie po ciebie o 13.

Od: Audrey, 11:19 - Nie mogę się doczekać.

Do: Annie, Audrey, 11:20 - Ona po prostu chce mnie zobaczyć bez koszulki.

Od: Audrey, 11:21 - Nie, po prostu chcę kolejne darmowe cichy. Nie mam stroju kąpielowego.

Od: Annie, 11:22 - Obydwoje, macie przestać.

Do: Annie, Audrey, 11:23 - Wiedziałem, że jesteś w tym tylko dla pieniędzy.

Od: Annie, 11:23 - PRZESTAŃCIE.

Zaśmiałem się. Oczywiście, że dostawała ciuchy na każdą randkę. Takie było zarządzenie managementu.

- Oh, z kogo się tak śmiejesz? - Dokuczał mi słodkim głosem Niall, wyrywając mnie ze swoich myśli.

- Audrey. - Wymamrotałem, odkładając mój pusty talerz do zlewu. - Muszę iść, zobaczymy się później panienki. Ciągle mamy dzisiaj noc z FIFA, prawda?

- Nigdy nie opuścimy naszej nocy z FIFA. - Powiedział uroczyście Louis, dramatycznie kładąc swoją rękę na sercu.

Zaśmiałem się i poszedłem do swojego pokoju, by się przebrać i zapakować swój strój. Była 11:40, więc zdecydowałem, że po prostu pojadę do Audrey. Wsiadłem do swojego wielkiego Range Rovera i odjechałem.

Zapukałem do jej drzwi, jednak drzwi otworzyła mi Annie.

- Jesteś za wcześnie. - Popatrzyła na mnie podejrzliwie.

- Musiałem wydostać się z domu. - Odpowiedziałem, mijając ją i siadając na kanapie Audrey. - Co dzisiaj robimy?

- Audrey, chodź tutaj! - Powiedziała Annie, pukając do drzwi jej pokoju. Po chwili Audrey wyszła i podeszła do nas, miała na sobie długą sukienkę. Wyglądała fanatstycznie. - Powiem wam, jakie macie plany na dzisiaj.

- Najpierw, pójdziecie na lunch do jakieś miłej knajpki z owocami morza. Nie będziecie się trzymać za ręcę, ale Audrey złapię cię za ramię. Potem...

- Czy naprawdę jest jakaś różnica pomiędzy obejmowanie się ramieniem, a trzymaniem się za ręcę? - Zadrwiłem. - I Audrey, naprawdę wyglądasz gorąco. Moja pierwsza oferta jest ciągle aktualna.

- Tak. - Jęknęła Annie, a Audrey wywróciła na mnie oczami. - Tak, jak powiedziałam, po lunchu mamy zarezerwowaną dla was łódkę w porcie. Spędzicie na niej resztę dnia, pływając i opalając się. Paparazzi i media to pokochają. Żadnego trzymanie się za ręce, czy całowania, nie okazujecie sobie za bardzo uczuć. Zrozumiano?

- Jestem pewna, że nie będzie z tym problrmu. - Prychnęła Audrey.

Zignorowałem jej komenatrz, wstając. - Gotowa? - Spytałem. Skinęła i poszła za mną do drzwi.

- Pa, Annie! Dziękuję za sukienkę! - Zawołała, gdy wychodziliśmy.

Zaprowadziłem ją do mojego Range Rovera i wsiedliśmy do niego. Jechaliśmy w kompletnej ciszy. Wokół nas było tak dużo napięcia, że czułem się, jakby każda moja niewypowiedziana myśl miała zaraz rozerwać powietrze. Wjechałem na parking i od razu zauważyłem czekających paparazzi. Annie zapewne ponownie po nich zadzwoniła.

- Gotowa? - Westchnąłem, poprawiając swoje włosy w lusterku. Nie odpowiedziała mi, tylko wyszła z samochodu, zatrzaskując za sobą drzwi. Więc zrobiłem to samo.

Słyszałem, jak paparazzi krzyczą nasze imiona, rozpoznając nas.

- Show time*. - Uśmiechnęła się do mnie. Zaśmiałem się, patrząc w dół. Poczułem, jak jej mała dłoń obejmuje moje przedramię, gdy szliśmy obok siebie. To było kojące. Wiedziałem, że wyglądamy jak idealna para, para prosto z okładek magazynów.



Miałem na sobie zieloną, wojskową czapkę i szarą koszulkę z czerownym sercem na piersi. Długie włosy Audrey były rozrzucone na jej ramionach, a czarne okulary zakrywały jej twarz. Długa, wzorzysta sukienka pasowała na nią idealnie, podkreślając jej wąską talię. Obydwoje uśmiechaliśmy się, patrząc w ziemię, a Audrey lekko mnie trzymała.

- Wyglądamy, jak idealna para. - Zauważyłem.

Zachichotała, podnosząc głowę, by popatrzeć na mnie. - Właśnie do tego mnie wynajęto.

Weszliśmy do restauracji i natychmiast usadowiliśmy się przy małym stoliku na tyłach. Kelnerka podeszła do nas i zaczęła flirtować ze mną, zarzucając swoimi rzęsami, gdy na mnie spoglądała. Audrey przybliżyła się do mnie i popatrzyła gniewnie na dziewczynę, powodując tym, że bez słowa się odsunęła.

- Jesteś zazdrosna? - Prychnąłem, gdy kelnerka odeszła.

- Nikt nie lubi szkodników. - Wzruszyła ramionami. Znowu siedzieliśmy w ciszy, dopóki kelenerka ponownie do nas podeszła, przynosząc nam nasze napoje.

- Jesteście gotowy by już zamówic? - Mruknęła, kładąc swoją rękę na moim ramieniu.

- Tak. Skarbie, co byś chciał? - Przerwała jej Audrey, słodko się do mnie uśmiechając. Na co dziewczyna zabrała swoją dłoń.

- Chcę rybną kanapkę z frytkami. I piwo. - Powiedziałem.

- A ja poproszę dużą miskę szczypiec kraba, talerz obranych krewetek, frytki i dużą dieteczyną colę. - Dodała Audrey, podając kelnerce menu. - Oh, i czy moglibyśmy dostać na przystawkę karczochy ze szpinakiem?

Kelnerka zapisała nasze zamówienie i odeszła, a ja patrzyłem się zszokowany na Audrey.

- Co? - Jęknęła.

- Naprawdę zjesz to wszystko? - Spytałem zdzwiony.

- Najprawdopodobniej. - Wzruszyła ramionami.

- To szalone. Jakim cudem jesteś taka chuda?

- Mam szybki metabolizm.

- Zawsze tak dużo jesz?

- Tak. - Zaśmiałam się. - Jeszcze coś, co chciałbyś widzieć o mojej diecie?

- Też się tam znajduje? - Droczyłem się, poruszając swoimi brwiami.

Klepnęła mnie zabawnie w ramię. - Jesteś okropny.

- A ty to lubisz. - Uśmiechnąłem się do niej. Popatrzyła na mnie. Jej ciemne oczy wpatrywały się w moje, jasne. Zaskoczony odwróciłem wzrok.

Kelnerka przyniosła nam nasze zawalone jedzieniem talerze. Audrey od razu zajęła się swoim, uśmiechając się radośnie. Obserwowałem ją z rozbawieniem.

- Przestań się na mnie gapić. - Jęknęła, biorąc następną krewetkę.

Zarumieniłem się i wróciłem do swojego jedzenia. Czekaj, zarumieniłem się? Kurwa.

- Skończyłem. - Powiedziałem nagle, wstając. - Mogę wziąć rachunek? - Pstryknąłem w stronę kelnerki.

- Ja jeszcze nie skończyłam, Harry. - Stwierdziła Audrey.

- Nie obchodzi mnie to. - Pstryknąłem palcami. - Weź to ze sobą.

- Nie. Pozwol mi dokończyć. - Zażądała.

Skrzywiony usiadłem z powrotem na swoim miejscu, krzyżując ramiona na piersi.

- Tak bardzo bipolarny? - Dokuczała mi. Popatrzyłem na nią, znaim wzruszyła ramionami i wróciła do jedzenia. W końcu go kończąc.

- No nareszcie. - Jęknąłem, wstając. Poszła za mną do dzwi, ponownie obejmując swoją dłonią mój nadgarstek.

- Wiesz, że to jeszcze nie koniec naszej randki, prawda?

- Dzięki, że mi przypominasz. - Powiedziałem sarkastycznie i zaprowadziłęm ją do mojego SUVa.


* Show Time! - Czas na przestawienie! - Chciałam zostawić to tak jak w oryginale, bo potem będzie się często pojawiać. Po drugie, jak dla mnie tak brzmi lepiej ;))

__________________________________________________________
Cześć! ;)
Jakoś tak niespodziewanie ;D Wiadomo, jak mam tłumaczyć Dangera to znajduję milion innych rzeczy lepszych do roboty, w tym tłumaczenie RP ;3
Hah mam nadzieję, że rozdział się podoba ;) Taki baaaardzo luźny, ale właśnie to kocham w tym opowiadaniu, ten luz <3
Następny chyba dodam dopiero w piątek, bo naprawdę muszę się wziąć za DB ;)

#muchlove N.

PS. Ciągle proszę o chociaż jedno słowo w komenatrzu! ;)

10 komentarzy: