poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 73.

Audrey's POV:

Tak jakby mógł czytać mi w myślach, Harry złączył moją małą dłoń z jego w momencie, gdy drzwi się otworzyły, a ja zatrzymałam swoją pięść, która już prawie wylądowała prosto na jej nosie. Skrzywiłam się i spuściłam moją rękę, gdy wpatrywałam się w kobietę przede mną.

Wyglądała na spokojną i opanowaną, gdy zobaczyła nas w progu, jej ciemne oczy były wypełnione pogardą. - Jest późno, a Harry ma jutro napięty plan. Powinniście iść.

- Nie, to ty powinnaś się zamknąć zanim...

- Audrey! - Prychnął Harry, przykładając dłoń do mojej buzi. Rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie, zanim odwrócił się z powrotem do kobiety. - Musimy pogadać. I to teraz. I sugerowałbym, żebyś pozwoliła nam zostać, bo Audrey zaraz wyrwie się z mojego uścisku i obydwoje wiemy, że to nie skończy się dobrze.

Skończył mój chłopak rzucając jej dziki, najbardziej serdeczny uśmiech, jaki kiedykolwiek widziałam, gdy ja prawdopodobnie wyglądałam, jak jakiś rozwścieczony pies, który miał zamiar kogoś zaatakować. Ostatni raz, zaciskając usta, Annie wzięła krok w tył i pozwoliła nam wejść do jej pokoju hotelowego.

Pomieszczenie wyglądało, jakby nawet w nim nie mieszkała. Tylko w połowie opróżniona szklanka wody była jedynym znakiem, że jakiś człowiek zajmował ten pokój, jednak mówiąc szczerze, zaczynałam zastanawiać się, czy Annie w ogóle była człowiekiem, a nie jakimś chorym, sadystycznym robotem.

Rzuciła mi zamroczone spojrzenie, gdy usiadłam na kanapie, Harry szedł tuż za mną. - Jasne, czujcie się jak w domu. Czy ktoś z was chciałby wody?

- Nie dzięki. - Zadrwiłam. - Chciałabym dowiedzieć się, dlaczego myślisz, że to w porządku całować mojego chłopaka. Który jest z czternaście lat młodszy. Którego życie praktycznie odbywa się na oczach opinii publicznej. Właśnie tego, bym chciała. - Przerwałam, zanim uśmiechnęłam się do niej, dodając. - Anniekinz.

Może to z powodu przezwiska albo sposobu, w jakim to powiedziałam, ale Annie zamarła w miejscu, gdzie stała, nikt nagle znikąd nie wrócił albo nie zadzwonił telefon, by poprawić jej sytuację. Chociaż raz, to my byliśmy rozgrywającymi, nie ważne co powie albo zrobi, mieliśmy przewagę, w przeciwieństwie do innych razy.

- Ja. Uhm. - Zakaszlała cicho w swoje dłonie. - Harry był taki frustrujący. Nie wiem, co mnie napadło. To było bardzo nieprofesjonalne.

- Tak, nieprofesjonalne to dobre słowo.

- Nie ma potrzeby, by robić z tego duże zamieszanie.

- Oczywiście, że mam zamiar zrobić z tego zamieszanie. To jest, przecież, bardzo pochrzanione. Siedzę właśnie tutaj, a ty po prostu. - Wydałam z siebie cichy jęk, paznokcie wbijały się w wierzch mojej dłoni. - To jest po prostu porąbane. Musisz odejść. Musisz odejść Annie, albo powiem wszystkim.

Uniosła swoją brew. - Jeśli odejdę, to nie pomoże twojej sytuacji.

- Sytuacja, w jakiej jesteśmy, nazywa się związek, który cały był ustawiony przez ciebie. To na pewno pomoże.

- Jesteś głupia i naiwna, jeśli tak sądzisz. - Rzuciła, poprawiając okulary na swoim nosie. - Ktoś inny przejmie was, a wy ciągle będziecie związani kontraktem, ciągle posłuszni naszym zasadom. I jestem cholernie pewna, że nie mam zamiaru odchodzić. To najlepsza praca, jaką kiedykolwiek miałam.

- Więc, ja sprawię, że cię zwolnią. - Warknęłam. - Ponieważ jestem cholernie pewna, ze nie zostaniesz, również jestem pewna, że nie będę słuchać żadnej instrukcji, którą nam dasz.

Harry, który cały czas milczał koło mnie, wypuścił cicho powietrze  i skinął głową w zgodzie. - Nie wiem, co ty sobie myślałaś, Annieki... Annie. Nie wiem, po co to wszystko było, ale jeśli odejdziesz, nie będziemy musieli zrobić z tego wielkiej afery.

- Harry! - Skarciłam go, odwracając się do niego. - Oczywiście, że musimy zrobić z tego aferę! Ma szczęście, że jeszcze nie zadzwoniłam do wszystkich członków Modestu, jakich znam!

- I sądzisz, że ci uwierzą? - Annie zaśmiała się gorzko. - Naprawdę? Pracuję tam prawie dziesięć lat. To twoje słowo przeciwko mojemu. To znaczy, jesteście dwójka dzieciaków, jedno z was jest pijakiem, drugie głupkiem. Nigdy nie uwierzą wam zamiast mnie.

- Jak mogłaś. - Pisnęłam, schodząc z kanapy jednym ruchem, Harry od razu złapał mnie, zanim mogłam ją chwycić. Przyciągnął mnie z powrotem na swoje kolana, trzymając moje dłonie przy bokach, gdy ja próbowałam wyrwać się z jego uścisku. - Puść mnie! Harry, puść mnie!

Jego uścisk tylko wzmocnił się w odpowiedzi. - Aud, uspokój się, kochanie. Uspokój się.

Po paru minutach szamotania, w końcu się poddałam i usiadłam w ramionach mojego chłopaka z cichym jękiem. Annie poruszyła się lekko, by dosięgnąć swojej szklanki wody, jednak szybko się wycofała, szczęśliwie dla niej, chyba domyśliła się, że jeśli zbliży się odrobinę bliżej mnie, prawdopodobnie poleje się krew.

Po tym wszystkim, pokój został pochłonięty w napiętej ciszy; było tak, jakby ten kto odezwie się pierwszy będzie jedynym, który będzie musiał wziąć na siebie całe to ciśnienie, które uformowało się w pokoju przez poprzednie pięć minut. To był Harry, który cicho wypuścił powietrze i odezwał się.

- Aud. - Wymamrotał, dłonie jeszcze mocniej zacisnęły się na mojej talii. - Ona ma rację.

- Co?!

- Nie posłuchają nas. Cholera, oczywiście, że nigdy nas nie posłuchają. Ona ma rację.

- Dziękuję Harry. - Powiedziała spokojnie Annie. - Nie wiem, jak kiedykolwiek mogłam sądzić, że to Audrey jest rozsądna w tym związku.

W sekundę odwróciłam się w jej stronę. - Zamknij się kurwa! To tak nie działa! Nie odezwiesz się, dopóki ci na to nie pozwolę. Więc, po prostu, się zamknij. Po prostu zamknij ryj, Annie.

Po moim wybuchu, odwróciłam się do mojego chłopaka (który ciągle mocno trzymał mnie na swoich kolanach), starając się, jak najmocniej potrafiłam, by nie wyładować swojej złości na nim. Uśmiechnął się gorzkim uśmiechem wraz ze wzruszeniem ramion. - Nie posłuchają mnie. Po prostu... Nie wiem. Nie wiem.

- Nie wyjdę stąd, Harry. Przynajmniej nie dopóki, nie obiję jej twarzy.

- Jezu, jesteś nieopanowana.

- Serio, Harry? Naprawdę?

- Tak, jesteś. - Wymamrotał, marszcząc swoje brwi. - Chodźmy stąd. Możemy po prostu o tym zapomnieć.

Annie skinęła w zgodzie. - To najlepsza decyzja dla każdego. Nie ma potrzeby, by ktokolwiek z nas wyolbrzymił coś tak niewielkiego. Coś, czego bardzo mocno żałuję.

- Annie, boże, czy możesz chociaż raz w życiu się zamknąć? - Wysyczałam, próbując kolejny raz uwolnić się z mocnego uścisku Harry'ego. Jego usta zacisnęły się w prostą linię w odpowiedzi, a na mojej twarzy pojawił się znaczący uśmiech. - I możesz stąd wyjść? Muszę pogadać z Harrym.

- To mój pokój.

- Wyjdź. - Warknęłam.

Strzepnęła swoją grzywkę z czoła, uniosła swój nos do góry i odrzuciła swoje ramiona, zanim wyszła z pokoju, tak jakby to miało pomóc jej, odzyskać trochę godności, która straciła całując się z chłopakiem, który dla niej pracował. Naprawdę, daremne starania.

Gdy drzwi kliknęły za nią, zostawiając mnie i Harry'ego samych w jej pokoju, w końcu pozwoliłam sobie na trochę relaksu, w tej całej sytuacji. - Musimy spowodować, że ją zwolnią. - Powiedziałam nagle.

Harry przełknął głośno ślinę, jego jabłko Adama powędrowało w górę i w dół w jego gardle. - Ma rację, co do tego, że oni nam nie uwierzą. Ty i ja, obydwoje to wiemy, Aud. Naprawdę nic nie możemy zrobić.

- A co jeśli... - Przerwałam, przygryzając dolną wargę. - Byśmy, zawarli umowę? Powiedzieli jej, że nie powiemy o tym, jeśli ona nie będzie zadręczać nasz żadnymi zasadami, no nie?

- Co masz na myśli?

- Nie wyleją jej z pracy, a my będziemy prawdziwą parą. Żadnych zasad. Żadnych planowanych randek. Nie będzie kazała nam nic robić.

Widziałam, jak pomysł kiełkuje w jego głowie, od zmieszania do zrozumienia, zanim powoli skinął głową. Pojedynczy lok spadł na jego twarz, a ja odsunęłam go, tam gdzie było jego miejsce, gdy czekałam na jego głos, który powiedziałby mi co o tym sądzi. - To znaczy. - Powiedział cicho. - Myślisz, że się zgodzi?

- Czy ma w ogóle jakiś wybór?

Nastała cisza, gdy wpatrywaliśmy się w siebie, ciemno brązowe przeciwko jasno zielonym, słowa przepływały przez nie w każdej sekundzie. W końcu pojawił się przebłysk zrozumienia, które obydwoje zrozumieliśmy, zanim złączyliśmy nasze usta w ciepłym pocałunku.

Usta Harry'ego były delikatne i pełne pod moimi i wszystko w pewien sposób było w porządku przez te parę sekund, powodując, że westchnęłam szczęśliwa. Czułam, jak Harry uśmiecha się pod moimi ustami, a ja otoczyłam swoje ramiona wokół jego pasa, potrzebując go, jak najbliżej się.

- Jeszcze nie. - Jęknął Harry. - Musimy zaszantażować Annie.

To spowodowało, że wybuchnęłam śmiechem z powodu niedorzeczności całej tej sytuacji, jakby to dopiero do mnie dotarło, co z drugiej strony, spowodowało, że Harry uśmiechnął się po raz pierwszy, odkąd go zobaczyłam. I najwidoczniej Annie nas usłyszała, bo nagle zaczęła z frustracją pukać po drugiej strony drzwi, gdzie czekała.

Harry wpuścił ją, mamrocząc coś pod nosem, że prawdopodobnie bym się na nią rzuciła, jeśli podeszłabym do niej tak blisko. Managerka skrzywiła się i minęła go, wchodząc do pokoju, wracając na jej poprzednie miejsce, czyli w nogach łózka, nogi skrzyżowała w kostkach i zacisnęła usta.

- Więc już sobie podyskutowaliście? - Oburzyła się.

- Czy ty sobie kur...

- Audrey. - Ostrzegł Harry, niskim, zachrypniętym głosem.

Zepchnęłam ogromną złość gdzieś na tyły mojego umysłu dla jego dobra, i zamiast tego, starałam skupić się na tym, że to ja byłam jedyną osobą, którą w tym momencie trzymała jego dłoń, nie Annie. - Tak, podyskutowaliśmy. - Wysyczałam. - My nic nie powiemy, a ty nie będziesz już się na naprzykrzać.

- Naprzykrzać? To jest moja praca.

- Tak, i stracisz tę swoją głupią pracę, jeśli nie zostawisz nas w spokoju.

- Nie mogę tego zrobić.

Rzuciłam jej groźne spojrzenie. - Przecież jesteśmy prawdziwą parą. To nic nie zmieni. Masz po prostu przestać z tymi wkurzającymi wiadomościami dopóki mój kontrakt się nie skończy za te parę miesięcy, i to będzie koniec. Każdy będzie zadowolony.

- To tyle? - Rzuciła.

- Nie. Nie chcę już żadnych wypłat. I nie chcę cię blisko Harry'ego. Nigdy. A przynajmniej nie w samotności. Nigdy.

Annie przerwała, poprawiając swoje okulary w ciszy. - Nikomu o tym nie powiecie?

- Nie.

- Dobrze. A teraz wyjdźcie z mojego pokoju. Oczekuję, że Harry pojawi się jutro nie spóźniony na wywiadzie i na koncercie w Central Parku. Wyjeżdżamy o szóstej rano.

Moja buzia otworzyła się w szoku, ale zanim mogłam coś jeszcze powiedzieć (albo może walnąć ją w twarz), Harry wyciągał mnie z pokoju i zatrzasnął za nami drzwi, bez dania mi szansy, bym odcięła się coś Annie w zemście.

Gdy już byliśmy bezpieczni w naszym pokoju, przestał ściskać moją dłoń i zamiast tego, przyciągnął mnie mocno do swojej piersi i zaczął iść do przodu, dopóki moje plecy nie wpadły na ścianę. Na jego twarzy pojawił się dziki uśmiech i dołeczki, jego oczy były pełne nadziei.

- Ciągle jesteśmy związani kontraktem. - Przypomniałam mu, złączając nasze nosy. - Tak jakby jeszcze przez trzy miesiące.

- I? Annie nie może już nam mówić, co mamy robić.

- Trzy miesiące.


- Nigdy więcej przypomnień o wrzuceniu zdjęć na Instagrama. - Pocałował mnie w nos. - Albo tweetów, których właściwie nie wysłaliśmy. - Teraz w każdy policzek. - Nigdy więcej tych głupich, pierdolonych randek i przepychania się przez paparazzich. - Róg moich ust. - Nigdy więcej udawanych rzeczy w naszym związku.

Zamruczałam szczęśliwie, ponieważ Harry był uroczy, a jego uśmiech zaraźliwy, nawet jeśli nie uderzyłam Annie w twarz, świadomość tego, że nie będę już musiała dłużej znosić jej przez resztę mojego życia była o wiele, wiele lepsza. - Żadnych niespodziewanych zwierzaków.

- Hej. - Jęknął. - Przecież pokochaliśmy Finna.

- Jedyna dobra rzecz, jaką zrobiła dla nas Annie.

Jego usta wygięły się w głupim uśmiechu. - Powinniśmy jej podziękować?

- Mam zamiar udawać, że nigdy nie zażartowałeś w ten sposób. Chcesz iść spać? Musisz się przespać.

Uśmiechnął się do mnie lekko, sennie skinął głowa, a potem weszliśmy do łóżka. Wysłałam szybkiego smsa do Lydii, dając jej znać, gdzie jestem, zanim skuliłam się przy boku Harry'ego. Tym razem, czułam się jak w domu, dokładnie tam, gdzie pasowałam, ułożona pod jego brodą, a jego ramiona obejmowały moje ciało.

- Popatrz, jak zwyczajni jesteśmy. - Wymruczałam. - Tak jakbym już nie była związana kontraktem.

Harry prychnął, przyciskając swoją twarz bliżej i szczypiąc krawędź mojej szczeki. - Właśnie przypomniałaś mi, ze jesteś, tak naprawdę, ciągle prawnie zobowiązana do mnie i do mojego zespołu.

- Więc, jak małżeństwo.

- O mój boże.

- Żartowałam, Haz. - Przewrócił się pod kołdra i poprawił mnie sobie przy swoim boku, podpierając moją brodę swoim palcem, tak że mogłam popatrzeć na niego. - Naprawdę myślisz, że Annie zostawi nas w spokoju? Tak, naprawdę?

- Nie wiem. - Wymamrotał, zamykając oczy. - Mam nadzieję. Kurwa, naprawdę mam taką nadzieje. Jestem strasznie zmęczony tym kontraktem.

- Ja też.

- Czy kiedyś myślałaś, jakby to było, gdybyśmy spotkali się na ulicy albo jakoś inne gówno? Albo, w Starbucksie, jak mówiliśmy ludziom?

Bezmyślnie przeczesałam jego lok. - Czasami. Chociaż nie do końca. Po prostu. Nie chcę o tym myśleć? Czuję, że nie ważne jak gówniane to wszystko było, przeszliśmy przez to. I dobrze się z tym czuję. Tak sądzę, że jest dobrze.

- Naprawdę?

- Cóż, zmieniłabym fakt, że nie walnęłam Annie w tym gównianym salonie. Bo zamiast tego ktoś mnie powstrzymał. Tylko bym ją trochę obiła, Haz, to byłoby super. Tak, to byłoby świetne.

Zachichotał cicho, wtulając swoją głowę w moje dłonie, jakby był kotem. - Wolałbym nie mieć dziewczyny oskarżonej o napaść.

- Annie nigdy nie wniosłaby zarzutów. - Odpowiedziałam. - To by źle wyglądało na jej wizerunku albo coś.

- Racja.

- Tak myślałam. A teraz, czy możemy przestać gadać o Annie? Skończyliśmy z nią. Mamy umowę, więc skończyliśmy z nią i tym całym gównem managementu.

- Ciągle musimy ją widywać. - Przypomniał mi.

- Byłoby lepiej, gdyby miała podbite oko. Wtedy, myślę, że nie miałabym nic przeciwko w widywaniu jej.

Przewrócił swoimi oczami i zarzucił kołdrę na nasze głowy, więżąc nas obydwoje pod obskurną, hotelową kołdrą, którą ciągle śmierdziała ciężkim zapachem whiskey z minibaru. - Może, pozwolę ci ją uderzyć jutro. Ale tylko jeśli pocałujesz mnie w tym momencie. Dużo buziaków.

I tak po prostu, zatopiliśmy się pod kołdrą, całe zło tego świata zostało zapomniane. I po razy pierwszy od zaczęcia się kontraktu, prawie dziewięć miesięcy temu, mogłam szczerze powiedzieć, że może Harry i ja, mogliśmy przejść przez to bez żadnych dodatkowych złych wydarzeń.

Tak długo, jak Annie będzie trzymała się z dala on naszego życia, jak powiedziała, będzie w porządku.
_______________________________________________
Przepraaaaszam, ale wczoraj jakoś kompletnie wyleciało mi z głowy, że to niedziela i że trzeba dodać rozdział ;o
Więc dzisiaj pojawiamy się z samego rana ;)
Hahah Aud mogła jednak dać Annie po buzi XD Myślicie, że teraz już wszystko będzie w porządku? ;)
Do zobaczenia w środę! ;)

#muchlove N.

14 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Tak jest.... Gratulacje wygralas życie... Chcesz kogoś pozdrowic?

      Usuń
  2. Rozdział boski. Wczoraj milion razy wchodzilam tu i patrzyłam czy jest nowy. ( nawet w nocy, ale nie mówcie moim rodzicom;-)) Mam nadzieje że będą już mogli żyć spokojnie. KC

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja bym na jej miejscu wyrwała się Harry'emu albo kopneła ją w twarz nogą. To byłby dobry plan...

    OdpowiedzUsuń
  4. OhMyWillHerondale7 lipca 2014 11:30

    Hmm. Gdyby pogłówkowali trochę bardziej, mogliby nagrać swoją rozmowę z Annie i pokazać ją managementowi. Musieliby im uwierzyć i zwolniliby ją. No cóż... Jestem pewna, że to nie koniec ich kłopotów XD Byłoby za nudno gdyby wszystko się układało :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, ktoś tu dobrze myśli, ale Aud i Harry są głupi, jak widać ;D

      Usuń
  5. jakoś nie chce mi się wierzyć, że Annie da im spokój, ale zobaczymy ;p oj tak jak ja chciałam, żeby jednak Aud dała w nos Annie to by było naprawdę świetne ;d hahaha ;p to już czekam na środe ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ach.. Szkoda, że Harry powstrzymywał Aud od przywalenia Annie ;p
    Fajnie by było, gdyby jej troszkę obiła mordkę haha :D
    Ja bym od razu jej przywaliła xd
    Świetny rozdział i tak, mam nadzieję, że nic już im nie stanie na drodze do szczęścia ;)
    Czekam na następny rozdział xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  7. omomomo ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Slodziaki... DZIEKUJE za tłumaczenie..
    PS. Ile dokładnie rozdziałów ma to opowiadnie? ( :

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. <3
      Dokładnie 78, ale jeszcze nie jest skończone xx

      Usuń
  9. SUPER SUPER SUPER!
    Boże, nie wiem jakimi słowami mam opisać ten rozdział XD
    Z racji tego, że nie potrafię pisać długich komentarzy liczę na to, że słowo '' super '' mimo wszystko wywoła na twojej twarzy uśmiech i zmotywuje do dalszej pracy :D
    Miłych wakacji Buziaki :**



    ______________________________
    Wpadniesz do mnie? :D
    Jest dopiero pierwsze opowiadanie i sama chciałabym wiedzieć czy się do tego nadaje ;p
    SOOOŁ WBIJAJ http://polskieimaginyzonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jakoś inaczej wyobrażałam sobie te scenę z Annie :/

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń