sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 75.

Audrey's POV:

Minęły dwa miesiące, wypełnione nieplanowanymi lotami do przeróżnych śmiesznym miast, w których aktualnie byli chłopcy. I gdy przekroczyli granicę Ameryki Południowej, nic się nie zmieniło, oprócz tego, że loty był teraz odrobinę dłuższe i czas pomiędzy nimi był trochę bardziej wyczerpujący.

W tym samym czasie skończyłam zdjęcia do filmu i byłam wyczerpana. Dni, których nie przesypiałam, spędzałam na spotykaniu się z moją siostrą, Olivią albo czasem Austinem, jeśli nie był na planie w Nowym Jorku, swojego nowego telewizyjnego show. I między tymi nudnymi dniami w LA, byłam z Harrym.

Harry - którego włosy już zaczynały grozić, że dotkną jego ramion, który wyglądał, jakby miał nowy tatuaż za każdym razem gdy lądowałam na lotnisku, którego twarz była wszędzie, gdzie tylko popatrzyłam. Harry, który był szczęśliwszy niż kiedykolwiek wcześniej.

Nie byłam pewna, czy dobrze jest być na trasie, ale pocieszał mnie fakt, że Annie nie dyszała mi nad karkiem kiedy tylko mogła, a Harry cały czas był zrelaksowany. Ciągle był lekko opalony z powodu tych dni w Meksyku i ćwiczenia, na które cały czas narzekał, zaznaczyły delikatne linie jego mięśni brzucha.

Więc, kiedy zadzwonił telefon podczas jednego z moich śpiących dni, obudziłam się natychmiastowo, bo to był dzwonek Harry'ego, który specjalnie dlatego ustawiłam. - Halo? - Wymamrotałam, prawie zrzucając naszego szczeniaczka z łóżka w pośpiechu. - Harry?

- Czeeeeeeść.

Wtuliłam swoja głowę w poduszkę. - Czy jesteś najbardziej uroczą osobą na świecie czy jest ikoną seksu? Tego nigdy się nie dowiemy.

- Chodź do mnie.

- Cóż to za żądanie. - Droczyłam się. - Myślę, że mam lot w piątek? W sumie to nie jestem pewna.

Wydał z siebie lekkie prychnięcie złości, słyszałam w jego głosie niezadowolenie. - Aud, proszę. Umieram z nudy.

- Czy właśnie nie byłeś na Machu Picchu? Zamknij się.

- Nieważne. - Wycedził. - Nudząc się miałem na myśli, że moja dłoń już nie ma siły. To już tydzień, Aud. Musisz tu przyjechać, zanim umrę...

- Nie umrzesz...

- A potem będziemy na trasie. Niall i ja już nie mamy co robić. Nie ma co grać w FIFĘ z Louisem, bo za każdym razem wygrywa. Zayn jest cały czas w kiepskim nastroju, przez jakieś gówniane sytuacje z Perrie. A Liam nagle zaczął być wielkim fanem selfie. To staje się śmieszne. Przyjedź.

Popatrzyłam na Finna, który posłusznie siedział na skraju łóżka, machając swoim ogonem. - Nie mam samolotu. I Finn będzie tęsknił.

- Jasne, bo obydwoje wiemy, że nie mogę dla ciebie załatwić samolotu. Finn też może przyjechać. - Jęknął Harry. - Proooooszę.

- Dziesięcioletni chłopak czy światowa ikona seksu? Nikt tego nie wie.

Harry jęknął. - To znaczy, że się zgadzasz? Jeśli nie przyjedziesz, zrobię sobie następny tatuaż. Przysięgam na boga, Audrey, zrobię sobie ogromne zdjęcie twojej twarzy na moim prawym bicepsie. Nawet gorzej, zrobię sobie zdjęcie rodzinne - nasze i Finna. Przysięgam, że je zrobię.

Zamruczałam cicho. - Czy ty mnie szantażujesz, Styles?

- Może. - Odciął się. - Tak jakby nie możesz temu zaprzeczyć, bo co będzie z twoim wielkim i opasłym czekiem, który dostajesz tylko za to, że całujemy się publicznie.

- Ałć. Muszę znaleźć jakiś lot czy...?

Harry - naprawdę, jak on w ogóle mógł istnieć? - zachichotał w telefon. - Nie. Już zamówiłem wam samolot, odlatuje jakoś o szóstej wieczorem. Przyjazny dla zwierząt i wszystko. I naprawdę zrobiłem sobie kolejny tatuaż. Liście. Tak.

Ukryłam moją miłość westchnieniem. - Nie płacą mi wystarczająco, za to wszystko.

- Kocham cię.

- Ja ciebie też. - Zaśmiałam się. - Do zobaczenia wkrótce.

- Pa. - Ucieszył się, a potem linia zamarła z kliknięciem.

***

Zobaczyłam znajomy czarny SUV, którym jeżdżą chłopcy, gdy czekałam, aż samolot usiądzie na pasie. Jak na zawołanie, tylne drzwi się otworzyły i wyskoczył z nich Harry, za jego plecami szedł napakowany członek ochrony, gdy podbiegł w kierunku samolotu.

Szybko złapałam smycz Finna i chwyciłam torbę, którą miałam, a potem pośpieszałam samolot. Zanim samolot porządnie wylądował, Finn i ja już biegliśmy wzdłuż chodnika do mojego czekającego chłopaka.

Wpadliśmy na siebie z lekkim "oomf", a Harry podniósł mnie i okręcił dookoła, gdy Finn niecierpliwie szczekał przy jego kostkach. Po tym, jak przycisnął lekkie pocałunki na mojej twarz, delikatnie mnie postawił i klęknął przy naszym szczeniaku, gruchając cicho przez cały czas.

Uśmiechnął się do mnie nieśmiało. - Cześć.

- Witam. Gdzie jestem?

- Chile. - Odpowiedział. Ostatni raz podrapał Finna za uchem i wstał, więc zaczęliśmy iść w stronę samochodu, ramię w ramię. - Mamy dzisiaj koncert i jutro. A potem Buenos Aires, a potem myślę, że Urugwaj? Nie jestem pewien. I w pewnym momencie będziemy jeszcze w Brazylii.


Rzuciłam swoje walizki na tylne siedzenie i weszłam do środka, z Harrym tuż za sobą. - Ile to będzie trwało?

- Nie wiem. Nie wystarczająco. Potem lecimy do Irlandii, Niall sra w gacie o samym myśleniu, że będziemy grać na Croke Park. I to naprawdę będzie długi lot, Aud.

- Wiem. - Wymamrotałam, wtulając się w jego bok. - Nie będę w stanie przylatywać tak często. Na dodatek dojdą jeszcze te wszystkie konferencje prasowe związane z filmem, które będziemy mieli przez te następne parę tygodni. A potem, premiera za jakieś cztery miesiące. Tak dużo się dzieje.

Oparł swój podbródek na mojej głowie z westchnięciem. - Zapomniałaś o najważniejszej rzeczy.

- Hm, urodziny Lydii? - Droczyłam się.

- Śmieszne. - Powiedział oschle. - Próbuj dalej.

- Sześć miesięcy odkąd zaadoptowaliśmy Finna?

Ścisnął moje uda. - Masz jeszcze jedną szansę. Odpowiesz źle i śpisz w pustym pokoju.

- Powiedziałabym, że ściemniasz. - Zaśmiałam się. - Nigdy byś tego nie zrobił.

- Jak sobie chcesz. - Powiedział obronnie. - Chodzi o to, że twój kontrakt kończy się za mniej niż miesiąc. Dwadzieścia cztery dni, będąc dokładnym. Nie żebym miał włączone odliczanie na swoim telefonie.

Jego zielone oczy rozświetliły się ze szczęścia, a ja uśmiechnęłam się do niego szeroko. To było prawie absurdalne, że cały rok naszego związku - albo sześć miesięcy, nie ważne - cały rok udawanych pocałunków i wymuszonych wyjść miał się niedługo skończyć.

To było śmieszne, że każda rzecz, która połączyła nas razem lub rozdzieliła więcej niż mogłam zliczyć będzie za nami, raz, a porządnie. I z Harrym uśmiechającym się do mnie, z dołeczkami pokazującymi się po obu stronach jego twarzy, cały ten rok był tego warty.

- Dwadzieścia cztery dni. - Powtórzyłam wolno. - To kompletnie nierealne.

- Dwadzieścia cztery dni i nigdy więcej tego gówna. Tylko ty i ja. Wiesz. - Zaśmiał się cicho, kręcąc głową. - Wciąż myślę, że Annie napisze nam coś albo będzie kazała nam gdzieś wyjść. Ale ona tego nie robi. I zawsze już tak będzie.

- Nigdy więcej kontraktu. Przenigdy.

Harry zamrugał. - Małżeństwo to kontrakt. Prawnie, wiesz. Tylko mówię. Żeby było wiadomo. Nie żebym miał ci się niedługo oświadczyć. Do tego jeszcze daleko. Bardzo daleko. Możemy przecież nawet nie być razem - to znaczy, mam nadzieję, że będziemy - małżeństwo to kontrakt i...

Przyłożyłam swoją dłoń do jego różowych ust, efektywnie zatrzymując jego potok słów. - Jeśli powiesz słowo małżeństwo albo kontrakt jeszcze raz, będę spała w innym pokoju.

Jego język dotknął mojej dłoni. - Po prostu mówię. Nie możesz tak naprawdę powiedzieć przenigdy, bo to eliminuje perspektywę, że pewnego dnia, weźmiemy ślub.

- Jesteś absurdalny. - Powiedziałam stanowczo, przygryzając wnętrze policzka, by zwalczyć śmiech. Wszyscy wiedzieli, że byliśmy zbyt młodzi i nawet nie zbliżaliśmy się do punktu, by myśleć o małżeństwie, ale fakt, że Harry zaczerwienił się i niezręcznie o tym gadał, było jedną z najbardziej uroczych rzeczy, jaką widziałam.

Wtulił się w moją szyję z cichym westchnięciem. - Pamiętasz, gdy cię nienawidziłem?

- Tak i nawet nie chciałeś na mnie patrzeć? I byłeś strasznie niegrzeczny, przysięgam, naprawdę planowałam twoje morderstwo w mojej głowie.

- Byłem okropny.

- Byłeś. - Zgodziłam się cicho. - Ale myślę, że miałeś do tego prawo. Nigdy nie myślałam o tym, jak okropne jest to, co zrobili, wiesz, dopóki to nie stało się też moim problem, tak samo jak twoim. To nie było fair, że oczekiwałam, że zostaniesz moim najlepszym przyjacielem czy coś.

Harry stukał swoimi palcami w moje kolano. - Tak. To znaczy, nie chciałaś odpuścić z każdym gównem. Co było naprawdę frustrujące, mówiąc szczerze. Jak miałem niby chociaż spróbować się z tobą pogodzić, skoro denerwowałaś się o każda najmniejszą rzecz?

Dźgnęłam go palcem w bok, gilgocząc go nieubłaganie. Harry krzyknął w proteście i rzucił się na drzwi SUVa, cały czas próbując zatuszować swoje głośne wybuchy śmiechu wkurzającymi jękami i udawaną złością. Dopiero, gdy udało mu się złapać moje dłonie, skończyłam swój napad.

Przyciągnął mnie na swoje kolana, oddychając mocno, a jego czoło delikatnie uderzyło w moją skroń. - Ty. - Wymruczał. - Ty jesteś najlepszą rzeczą, która mi się przydarzyła. Nie ważne, czy chciałem to przyznać czy nie.

- Nie bądź taki sentymentalny, Styles.

- Ale to prawda. - Żachnął się.

Uśmiechnęłam się i wsunęłam jego pojedynczy lok z powrotem pod opaskę. - Kiedy Harry Styles, łamacz kobiecych serc i największy dupek w biznesie, stał się tak uroczym kochaniem?

- Właśnie wtedy, gdy spotkał przypadkową dziewczynę w Starbucksie. Przynajmniej, tak mówi prasa.

- Boże. - Wydyszałam, w końcu złączając razem nasze usta. - Tak bardzo cię kocham.

***

Chłopcy byli pełni energii na scenie, tak jak zazwyczaj. Skacząc, śpiewając, aż w końcu Harry po prostu nosił jakiegoś cholernego kwiatka przez cały czas, gdy Louis i Niall skakali sobie przez plecy. Każda rzecz, którą zrobili, przynosiła jeszcze więcej krzyków z tłumu, które powodowały jeszcze większe uśmiechy na ich twarzach.

Lou dźgnęła mnie ramieniem z niedowierzającym uśmiechem. - Są cholernymi idiotami. - Powiedziała. - Światowej sławy idiotami.

Skinęłam w zgodzie. - Bardzo utalentowanymi, bardzo uroczymi, idiotami.

- Właśnie tacy są.

Oglądałyśmy ich prze chwilę z boku sceny, kiwając naszymi głowami do muzyki i tańcząc z Lux, kiedy tylko chciała, śmiejąc się z chłopców, gdy zrobili coś absurdalnego. Gdy koncert trwał już dwie godziny, usiadłyśmy na pudełkach ze sprzętem, popijając napoje z plastikowych kubków i ziewając okazjonalnie.

Byłam tak przejęta, tym, co się dzieje na scenie, że nawet nie zauważyłam, gdy Annie usiadła koło mnie. Chrząknęła nagle, a ja podniosłam głowę na ten dźwięk, automatycznie się od niej odsuwając. - Czego chcesz? - Spytałam niskim i gburowatym głosem.

Postukała w notes na swoich kolanach. - Powinniśmy porozmawiać.

- Nie. Myślałam, że wyraziłam się jasno, nie chcę, żebyś rozmawiała z Harrym, czy ze mną.

- Audrey. - Annie westchnęła i nagle zrobiła się strasznie cicha, kompletnie niepodobna do jej zwykłej apodyktycznej i zgryźliwej natury, więc odwróciłam się do niej, patrząc na nią w zaskoczeniu. Wsunęła kosmyk swoich krótkich włosów za ucho. - Jestem pewna, że jesteś świadoma, że kontrakt skończy się za miesiąc.

- Dwadzieścia cztery dni. - Poprawiłam ją z groźnym spojrzeniem. - Bardzo świadoma, dziękuję.

Rzuciła mi lekki uśmiech. - Nigdy nie pomyśleliśmy, że dziewczyna, której będziemy płacić, by udawała, że z nim jest, skończy, jako bardzo ważny element jego życia.

- Tak, cóż. Więc jest nas dwójka. Czy możesz teraz już sobie iść?

- Audrey. - Powiedziała usilnie. - Musisz mnie posłuchać. Musisz zrozumieć, dlaczego zrobiliśmy to, co zrobiliśmy.

- Nie potrzebuję niczego od ciebie. - Wysyczałam, mój głos podniósł się, by przekrzyczeć uderzający bas i przenikliwe krzyki. Szybko popatrzyłam przez moje ramię na Lou, by upewnić się, że nie byłyśmy zbyt głośno. - W szczególności nie po tym, co zrobiłaś.

Jej oczy zamknęły się. - Audrey. Wiesz dlaczego Harry nigdy nie wykupił tego kontraktu?

- To za dużo pieniędzy. - Powiedziałam szybko. - Nie były tego warte.

- Nie. - Wymamrotała. - Harry ma więcej pieniędzy niż potrafi je spożytkować. Mógł wykupić ten kontrakt ze sto razy i ciągle miałby duży zapas na swoim koncie bankowym.

Zmarszczyłam brwi. - Nie, to nie ma sensu. Harry by to zrobił, gdyby mógł.

- Możemy iść gdzieś, gdzie jest ciszej? Tutaj jest zbyt głośno. - Popatrzyła znacząco na Lou i Lux, które szczęśliwie oglądały chłopaków skaczących po scenie. - Nie chcę, by ktoś nas usłyszał.

Mój żołądek przewrócił się w niepokoju, ale skinęłam głową w zgodzie i poszłam za Annie. Przeszłyśmy obok paru członków ekipy i ochroniarzy, zanim otworzyła jedne z drzwi i zaprowadziła nas do małego pokoju.

Oparłam się o ścianę, a Annie usiadła. - Harry wykupiłby ten kontrakt, gdyby mógł. - Powtórzyłam. - Więc daj sobie spokój z mówieniem mi czegokolwiek, bo to i tak nie ma sensu.

Kobieta rzuciła mi zadumane spojrzenie. - Wiesz, jak dużo jest warte One Direction? Jak dużo pieniędzy każdy, kto jest w to zamieszany im daje? To jest absurdalnie wysoka stawka, Audrey. Byłabyś kompletnie oszołomiona ile tych pięciu chłopców dostaje.

- Kiedy Harry zaczął... się zachowywać. - Kontynuowała. - Nastała wtedy ogromny dziura, bo Harry naruszył swój kontrakt z jakieś ponad pięćdziesiąt razy. Prawnie, mogliśmy porzucić jego i resztę One Direction, jako naszych klientów, tu i teraz. Mogliśmy ich zrujnować.

Zwęziłam oczy, gdy przerwała, widać było, że chciała dobrać odpowiednie słowa. - W zamian tego, powiedzieliśmy Harry'emu, że zrobimy to albo zatrudnimy ciebie. Jego wybór. I oczywiście wybrał ciebie. - Ponownie zastukała w swój notes. - I wtedy, wszystko się zmieniło.

- Prawdopodobnie dlatego, że naprawdę się polubiliśmy. - Powiedziałam stanowczo. - Dlaczego Harry nie wykupił tego kontraktu, skoro mógł? Nie rozumiem, gdzie to wszystko zmierza.

Annie wyglądała na wkurzoną. - Audrey, w tym całym problem. Nie wiem, dlaczego Harry nie zrobił tego w sekundzie, gdy wasza dwójka naprawdę została parą. Oczywiście, powiedzieliśmy mu, że najlepszym wyjściem będzie pozostanie w kontrakcie, powiedzieliśmy mu, że zrujnuje zespół, ale chłopak nie jest głupi. Wynajął nawet prawnika by na to spojrzał. To mogło się skończyć dawno temu z jedynie odłamkiem ubytku na jego koncie bankowym.

Patrzyłam na nią obojętnie, niezbyt pewna, że ciągle gada o jakiś prawnych zwrotach, bo moje myśli były rozproszone bałaganem złożonym z dwadzieście cztery dni i mógł to skończyć i to nie ma żadnego sensu. Słyszałam zegarek cicho tykający w tle.

- To nie ma żadnego sensu. - Powtórzyłam.

- On cię bardzo mocno kocha. - Powiedziała cicho. - Może właśnie dlatego.

Nie odzywałam się przez czas, który wydawał mi się trwać nieskończoność. Annie zastukała jeszcze raz w swój notes, wysyłając nerwowe dźwięki pukania przez cały pokój. Potem, otworzyłam buzię raz, drugi, aż w końcu odwróciłam się na pięcie, wychodząc z pokoju, zanim mogła cokolwiek powiedzieć.
__________________________________________
Aaaaa, jezu, przepraszam! Przez te wakacje, dni mi się zlewają i w ogóle nie kojarzę, jaki jest dzień tygodnia hahaha XD
No kurde, Harry?! WTF?!
Następny będzie w poniedziałek! ;) *mam nadzieję, że nie zapomnę ;p*

#muchlove N.

PS. Autorka oficjalnie zakończyła Role Play, więc zostało 5 rozdziałów do końca ;c

16 komentarzy:

  1. Tak bardzo ją kocha, że boi się odejścia Aud (gdyby się pokłócili) więc nie wykupił kontraktu lmao. LIV DETEKTYW @Harry_MyGod

    OdpowiedzUsuń
  2. nie rozumiem nic z tego co mówi Annie XDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. LoveMeLikeYouDo12 lipca 2014 16:49

      Ja też nic kompletnie nie rozumiem xP

      Usuń
    2. Chodziło o to, że Harry bał się, że Aud go zostawi i dlatego nie wykupił tego kontraktu. Bardzo mu na niej zależy i wiedział, że jeśli ten kontrakt będzie ważny to ona nawet jeśli by chciała to nie zostawiłaby go. To o to tu chodzi ;)
      ,, On bardzo cię kocha ... " to o to chodziło Annie ;)

      Usuń
  3. Kocham cię kobieto i czekam na next <3
    Szkoda że to już tylko te 5 rozdziałów :(

    OdpowiedzUsuń
  4. koniec RP? Nieeeeeeeeeeeeee ;( boże nie chcę żeby ich historia się skończyła ;( te rozdział świetny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Trochę nie czaje ci gadała Annie. W końcu czemu Hazz był taj zły z powodu kontraktu? Blagam dodaj szybciej rozdział bo od tego nadmiaru niezrozumiałych informacji do poniedziałku mi mózg wyparuje od tego głòwkowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i to ja jestem anonimowa♥♡Wenus♥♡

      Usuń
    2. Czwmu tylko 5 rozdziałów? Może dopizesz drugą część? . Mam nawet pomysł

      Usuń
  6. OhMyWillHerondale12 lipca 2014 17:17

    Boże, o co tu chodzi? XD Harry jest dziwny z tym całym kontraktem... Ooo, tylko 5 rozdziałów! :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Coo ? ;ooooo Już tak mało ? ;c

    OdpowiedzUsuń
  8. nie bd 2 części? wft......
    nie zapominaj jak juz. mówisz, że bd co dwa dni to niech bd a nie....

    OdpowiedzUsuń
  9. co 5 rozdziałów? Jak to ale...?

    OdpowiedzUsuń
  10. Harry nie wykupił kontraktu bo bał się , że Aud odejdzie jak się pokłócą ;c Hazz jest taki słodki :3 To się nie może skończyć ;c

    OdpowiedzUsuń
  11. Co !? Jakie 5 rozdziałów, co jak czemu? :CCC
    Przywiązałam się do RP, nie mogę tak po prostu przestać czytać :OO
    chcę wiedzieć co dalej! To się nie może skończyć 0.0 xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham tę parę ! Harry jest tak cholernie słodki *,*
    Aaa już rozumiem ! Harry Ty ją tak bardzo kochasz, że nie wykupiłeś tego kontraktu ! Mądry chłopak :D
    Nie chce by to opowiadanie dobiegało końca :c
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń